21 października 1963 roku podczas obławy SB i ZOMO został zabity ostatni walczący zbrojnie członek podziemia antykomunistycznego. Józef Franczak „Laluś” przez 24 lata pozostawał w konspiracji.
Urodził się w 1918 roku w lubelskiej wiosce Majdan Kozic Górnych. W wieku 17 lat, z powodu braku środków na kształcenie, zgłosił się na ochotnika do Szkoły Podoficerskiej Żandarmerii w Grudziądzu. Po ukończeniu szkoły przydzielono go do służby w Równem na Wołyniu.
Po agresji ZSRR na Polskę w dniu 17 września 1939 roku „Laluś” dostaje się do niewoli, z której jednak udaje mu się wydostać i powrócić w rodzinne strony. Dołącza do Związku Walki Zbrojnej, przemianowanego następnie na Armię Krajową. Dowodził plutonem w III Rejonie Obwodu Lublin AK w ramach Okręgu Lublin AK.
W sierpniu 1944 roku został przymusowo wcielony do II Armii Wojska Polskiego. Był wówczas świadkiem wykonywania wielu wyroków śmierci na żołnierzach AK, co powodowało u niego uzasadnioną obawę o własne życie. Na początku 1945 roku zdezerterował. Z różnych dokumentów wynika, że następnie mógł przebywać w Zduńskiej Woli, w Łodzi i na Wybrzeżu.
Wiosną 1946 roku znów powrócił na Lubelszczyznę. 16 czerwca funkcjonariusze Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego z Lublina zatrzymali go wraz z kilkoma innymi osobami. Na skutek zaniedbania i wypiciu „paru głębszych” przez panów z UB udaje się przeprowadzić spontaniczny plan ucieczki.
„Laluś” trafia w końcu w szeregi oddziału kapitana Zdzisława Brońskiego „Uskoka”. W marcu i kwietniu 1947 roku część partyzantów ujawnia w ramach ogłoszonej amnestii. Franczak słusznie nie daje jej wiary i staje na czele jednego z patroli, na które został podzielony oddział „Uskoka”. Działalność takich patroli polegała głównie na zbieraniu informacji o aresztowaniach, prowadzonych operacjach zbrojnych UB i KBW, współpracownikach i pracownikach UB, MO, działaczach PPR, a także realizowaniu zasadzek na małe patrole milicyjne, akcjach ekspropriacyjnych (przymusowe wywłaszczenia) oraz wykonywaniu kar chłosty lub śmierci na konfidentach i aktywistach komunistycznych.
Niestety, z biegiem czasu wszyscy członkowie patolu Franczaka, wraz z samym dowódcą oddziału kapitanem Brońskim, zostali wyeliminowani. Od tamtej pory „Laluś” został w zasadzie pozostawiony sam sobie. Przez pewien czas kontaktował się jeszcze z nowym dowódcą, ppor. „Wiktorem”, jednak i on poległ w czasie nieudanej akcji rekwizycji w kasie Gminnej Spółdzielni Samopomocy Chłopskiej w Piaskach.
Na podstawie dokumentacji SB można stwierdzić, że Józef Franczak był prawdziwą solą w oku służb. Przez kilka lat nie docierały do nich od lokalnej społeczności żadne wiadomości w sprawie miejsca pobytu poszukiwanego. Byli świadomi tego, że okoliczna ludność współpracuje z partyzantem i przekazuje mu informacje na temat ich ruchów, jednak nie mieli pomysłu jak sobie z tym poradzić. Do czasu.
Piłka znów była po stronie SB, gdy na początku 1963 roku, na podstawie „kompromitujących materiałów”, udało się zwerbować brata stryjecznego Danuty Mazur – narzeczonej i matki syna Franczaka. Niechętny z początku, ale skutecznie „zmotywowany” Stanisław Mazur, pod pseudonimem „Michał”, spotyka się z Franczakiem w sierpniu 1963 roku. Na kolejne spotkania we wrześniu i październiku SB wyposaża swojego agenta w przenośne urządzenia nadawcze, które jednak zawodzą i zdaje się, że „Lalusiowi” kolejny raz uda się umknąć.
TW „Michał” zapamiętuje jednak numer rejestracyjny motocykla, na którym odjechał ze spotkania Franczak. Na tej podstawie esbecy w błyskawicznym tempie ustalają, że należy on do Wacława Becia z Majdanu Kozic Górnych.
Gdy 21 października o godzinie 15.45 esbecy i zomowcy otoczyli gospodarstwo Becia, Franczak, nie mając szans na ucieczkę, postanowił udawać gospodarza i przejść przez oblężenie. Oczywiście nie powiodło się to i wywiązała się spektakularna strzelanina, w wyniku której „Laluś” został śmiertelnie postrzelony.
W trakcie przeprowadzonej później sekcji Franczak został, zgodnie z decyzją prokuratora, pozbawiony głowy. Zwłoki złożono w bezimiennym grobie. Po 20 latach, dzięki pomocy pracownika cmentarza, siostrom denata udało się odnaleźć szczątki brata i przenieść je do rodzinnego grobowca na cmentarzu w Piaskach.
Przykre jest, że podejrzewany o zadenuncjowanie Józefa Franczaka był Wacław Beć, który wspierał ukrywającego się partyzanta. Taka opinia utrzymała się wśród lokalnej społeczności, mimo faktu że 12 czerwca 1964 r. Sąd Wojewódzki w Lublinie skazał Becia na 5 lat więzienia za współpracę z „Lalusiem”. Prawdziwy winowajca do końca życia pozostał poza wszelkimi podejrzeniami.
Józef Franczak pośmiertnie odznaczony został Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.