Znów zawrzało w sprawie tzw. Centrów Integracji Cudzoziemców – tym razem w zachodniopomorskim sejmiku. Podczas ostatniej sesji radni Koalicji Obywatelskiej przeforsowali dokument, który miał za zadanie odwrócić uwagę od poważnych problemów związanych z niekontrolowaną migracją. Tymczasem stanowisko przygotowane przez Prawo i Sprawiedliwość – wskazujące na zagrożenia i niejasności związane z funkcjonowaniem centrów – zostało odrzucone.
To nie pierwszy raz, gdy rządząca koalicja, zamiast szukać rozwiązań realnie zwiększających bezpieczeństwo obywateli, wybiera narrację obarczania poprzedników winą za wszystko, co niewygodne. W uchwalonym przez KO dokumencie czytamy, że „to rząd Donalda Tuska walczy z nielegalną migracją, którą sprowadził PiS”. Taka retoryka może brzmieć dobrze na partyjnych konwencjach, ale w praktyce niewiele ma wspólnego z odpowiedzialnym zarządzaniem państwem.
Wpuszczają wszystkich – bez względu na status
PiS w swoim stanowisku podnosił istotną kwestię – że resort spraw wewnętrznych ma zamiar tworzyć placówki, w których przyjmowani będą „obywatele państw trzecich, niezależnie od ich statusu prawnego”. To niepokojące – bo czy państwo może pozwolić sobie na prowadzenie polityki otwartych drzwi, gdy granice Europy są coraz bardziej nieszczelne?
Zamiast wyjaśnić, kto i na jakiej podstawie trafi do takich centrów, KO proponuje… zmianę nazwy. „Biura Wsparcia Cudzoziemców” mają zastąpić Centra Integracji, co – jak widać – ma być rozwiązaniem problemu. Niestety, zmiana szyldu nie zmieni rzeczywistości. Dalej nie wiemy, ilu cudzoziemców i jakiego pochodzenia zostanie objętych pomocą, i przede wszystkim – w oparciu o jakie kryteria.
Troska o ludzi czy naiwność?
Podczas sesji głos zabrał także przedstawiciel Caritasu, ksiądz Maciej Szmuc, który przedstawił dane z własnego doświadczenia w pracy z migrantami. Zwracał uwagę, że większość podopiecznych przebywa w Polsce legalnie, ale nie ukrywał, że są także przypadki osób, które po prostu wracają z Niemiec bez planu, bez dokumentów, i – co najważniejsze – bez kontroli. Nawet jeśli trafiają do ośrodków na jedną noc, to później rozpływają się w przestrzeni publicznej. Gdzie? Tego nikt nie potrafi jasno określić.
PiS w tej sprawie stawia konkretne pytania i ostrzega przed możliwymi skutkami braku nadzoru. Zamiast pustych deklaracji, proponuje analizę i kontrolę mechanizmów, które mogą mieć wpływ na bezpieczeństwo mieszkańców regionu. To podejście realistyczne i odpowiedzialne – nie oparte na emocjach, ale na faktach i doświadczeniach służb granicznych.
Skandal i cenzura w sejmiku.
Odmówienie posłowi Arturowi Szałabawce prawa do zabrania głosu podczas obrad sejmiku województwa zachodniopomorskiego to sytuacja, która nie powinna mieć miejsca w demokratycznym państwie prawa. Poseł Prawa i Sprawiedliwości przybył na sesję, by poruszyć temat istotny nie tylko dla mieszkańców regionu, ale i dla całej opinii publicznej – możliwego napływu znacznej liczby migrantów do Pomorza Zachodniego. Parlamentarzyście należy się prawo do wypowiedzi, zwłaszcza gdy jego głos odnosi się bezpośrednio do wcześniejszych wypowiedzi senator z ramienia partii rządzącej. Zablokowanie możliwości zabrania głosu przez przewodniczącą sejmiku, która prywatnie zna posła od lat, jest nie tylko gestem politycznej arogancji, ale i niepokojącym precedensem, świadczącym o malejącej tolerancji na niewygodne pytania i alternatywne punkty widzenia. Trudno oprzeć się wrażeniu, że gdy głos zabiera reprezentant koalicji rządzącej, drzwi sejmiku otwierają się szeroko, natomiast poseł opozycji jest marginalizowany i ignorowany. To działanie nie tylko osłabia zaufanie obywateli do instytucji samorządowych, ale podważa fundamenty debaty publicznej. Jeśli rzeczywiście planuje się znaczące zmiany demograficzne w regionie, tym bardziej niezbędna jest transparentność, dyskusja i wysłuchanie wszystkich stron – nawet tych, które formułują trudne pytania. Milczenie wymuszone proceduralnym pretekstem to nie rozwiązanie, lecz próba ukrycia istoty problemu. Taka praktyka jest absolutnie nie demokratyczna.
Potrzebna kontrola, nie propaganda
Centra Integracji Cudzoziemców – choć brzmią jak projekt społecznej troski – w obecnej formie wydają się być bardziej narzędziem propagandowym niż realnym rozwiązaniem. Ich wdrażanie odbywa się w atmosferze politycznych oskarżeń i bez jasnego planu działania. Jeśli naprawdę mają służyć pomocą – powinny być przejrzyste, bezpieczne i funkcjonujące w oparciu o precyzyjne kryteria prawne.
Prawo i Sprawiedliwość, choć często atakowane za swoją stanowczą politykę migracyjną, konsekwentnie przypomina, że nie można zapominać, iż każde państwo ma prawo – a wręcz obowiązek – chronić swoich obywateli i dbać o suwerenność granic.
Bo w czasach, gdy bezpieczeństwo staje się dobrem coraz bardziej deficytowym – naiwność nie jest cnotą.