Wczoraj na placu Adamowicza protestujący oskarżali Trybunał Konstytucyjny i działaczy antyaborcyjnych o śmierć 30-letniej kobiety z Pszczyny. Tymczasem zgon był najprawdopodobniej wynikiem zaniedbań lekarskich.
Śmierć ciężarnej
Wczoraj na placu Adamowicza odbył się protest pod nazwą „Ani jednej więcej”. Organizatorzy nawiązywali do tragedii ze Śląska, która wstrząsnęła opinią publiczną. Pani Izabela trafiła do szpitala w Pszczynie w 22. tygodniu ciąży, gdy odeszły jej wody płodowe. U dziecka już wcześniej stwierdzono wady rozwojowe. 30-latka nie otrzymała odpowiedniej opieki medycznej, przez co doznała wstrząsu septycznego. Zmarła 22 września.
Szpital poinformował o zawieszeniu dwóch lekarzy, którzy pełnili dyżur w czasie obecności pacjentki na oddziale.
Protestujący twierdzą, że za lekarskie zaniedbania odpowiadają rządzący i Trybunał Konstytucyjny, który 22 października 2020 roku orzekł, że art. 4a ust. 1 pkt 2 ustawy o planowaniu rodziny jest niezgodny z Konstytucją. Był to przepis dopuszczający przerywanie ciąży w przypadku gdy występuje prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu.
Należy podkreślić, że ustawa wciąż dopuszcza przerywanie ciąży w przypadku gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej (art. 4a ust. 1 pkt 1).
Szpital w Pszczynie był już ukarany za zaniedbania
Organizatorzy rozwodzą się nad dezorientacją medyków w związku z wyrokiem TK, zapominają jednak o zwykłych zaniedbaniach. Pisała o nich chociażby Gazeta Wyborcza w 2017 roku.
„NFZ skontrolował pracę lekarzy, pielęgniarek i sprzęt szpitala [w Pszczynie – przyp. red.]. Latem 2016 przez prawie miesiąc oddział geriatrii w ogóle nie przyjmował chorych, nie zgłaszając tego nikomu. Brakowało tam lekarzy, w sumie przez ponad 40 dni nie było też ani jednej pielęgniarki do opieki nad pacjentami.
Na intensywnej terapii przez kilkanaście dni dyżurował tylko jeden lekarz, choć powinno być dwóch. Na chirurgii ogólnej też zdarzało się, że pracował tylko jeden lekarz, choć szpital zapewnił NFZ, że zatrudnia tam czterech specjalistów.
W marcu zeszłego roku przez pięć dni na chirurgii nie było żadnego lekarza! Na neurologii też dyżurowało za mało specjalistów, a w styczniu, lutym i maju zdarzały się dni, kiedy przez kilka lub kilkanaście godzin nie było ani jednego. Brakowało także dyżurnych na ginekologii. Noworodki zostawały na wiele godzin bez opieki, bo lekarki schodziły do poradni. Na internie pracowała tylko jedna pielęgniarka ze specjalizacją choć miały być dwie” – relacjonowała „GW” 4 stycznia 2017 roku.
NFZ nałożył wówczas na szpital ponad 1 mln zł kary. Przekazano też, że kontrole były przeprowadzane już wielokrotnie, ale placówka nie stosowała się do zaleceń.
Polecamy także:
Szczeciński Marsz Niepodległości pod biało-czerwonymi flagami. „Łączmy się, a nie dzielmy!”
Szczecin: Wybuch gazu w domu jednorodzinnym w Żydowcach!