Dzięki interwencji wolontariuszek Zwierzęcego Telefonu Zaufania udało się uratować kota, który utknął pod maską auta. Czujnością wykazali się również okoliczni mieszkańcy!
Koci płacz wydobywający się spod maski auta zwrócił uwagę wolontariuszek, które przyjechały do jednej z klinik weterynaryjnych przy ul. Grota-Roweckiego. Dobrze wiedziały, czym grozi odpalenie silnika, gdy obok niego znajduje się uwięzione zwierzę. Zdawały sobie też sprawę z tego, że wielu ludzi wsiada do samochodu w pośpiechu i może nie zwrócić uwagi na „pasażera na gapę”. Chcąc uratować kota przed śmiercią w męczarniach od razu podjęły próbę znalezienia właściciela pojazdu. Dzwoniły domofonem do okolicznych mieszkań i wypytywały napotkanych mieszkańców.
Na szczęście właściciel został odnaleziony, a wolontariuszki od razu przystąpiły do ratowania małego kotka. Nie było to łatwe, ponieważ zaklinował się w trudno dostępnym miejscu i przy wyciąganiu go jedna z kobiet poraniła sobie rękę.
– Nie wiemy skąd przyjechała, nie wiemy ile czasu spędziła w silniku… Niestety musiała tam być długo, gdyż maleństwo było bardzo głodne – mówią przedstawiciele Zwierzęcego Telefonu Zaufania. – Malutka już bezpieczna jest u nas. Miała wiele szczęścia, że akurat się tam zjawiłyśmy. Na początku chciałyśmy ją nazwać Yaris, od nazwy auta pod którym była ale jest tak maleńka i tyle było na niej pcheł, że chyba będzie Pchełką.
Wolontariuszki zauważyły też, że podobny problem dotyczył auta zaparkowanego niewiele dalej. Na szczęście jedna z czujnych sąsiadek zostawiła za wycieraczką kartkę z informacją o kotku, który utknął pod maską.
Polecamy także:
Przyszła na komendę po zgubiony portfel, straciła prawo jazdy
Jutro spore zmiany w kursowaniu tramwajów