Choć mecz wygrała Cracovia 1:0 to właśnie „Duma Dzielnicy” nie zawiodła i rozegrała piękny mecz na własnym boisku. Cracovia by sobie poradzić ze Świtem zaczęła grać brzydko często faulując.
Świt Skolwin Szczecin zapisał się dumnie i z honorem na kartach Pucharu Polski. Nie tylko tym, że dotarł do 1/16. Choć to najwyższy etap rozgrywek pucharowych w historii klubu. Swoją grą zaimponowali wszystkim, którzy ten mecz oglądali. Grając z drużyną z ekstraklasy, do której dzieli ich przepaść nie tylko finansowa ale nawet w sposobie traktowania przez miasto, grali wyrównany piękny mecz.
Kibice, którzy pomimo obostrzeń obserwowali spotkanie z wału dzielącego stadion od Milexu mieli szansę obejrzeć naprawdę dobre widowisko. Wielu wrogo nastawionych do naszego klubu komentowało, „Cracovia przyjedzie wsadzi 6 bramek i będzie łomot”. Tymczasem Północ żyła tym meczem i wiedziała, że Świt pomimo pandemii da radę.
Nawet obecni na meczu dziennikarze, wśród których niewielu wierzyło w sukces Świtu już po pierwszych minutach zmieniła zdanie. Zespół naprawdę dzielnie walczył i stwarzał piękne okazje. Przede wszystkim okazał się groźnym rywalem dla Cracovii, która kompletnie nie radząc sobie w pierwszej połowie, w drugiej zaczęła już brzydką grę. Dużo fauli i agresywnych wejść. Do tego stronniczy sędzia, który nie gwizdał wielu agresywnych zachowań i faulu w polu karnym, który być może zmienił by wynik meczu. Groźnego ataku głową na naszym zawodniku również nie widział. Wiele można by wymieniać sytuacji, które winny być odgwizdane a nie były. Tak naprawdę jedynym którego przerosło spotkanie okazał się sędzia. Nie sprostał presji widowiska i sędziował gorzej niż sędziują w 3 lidze. No ale z tym nic już się nie zrobi.
Trener Świtu Andrzej Tychowski i trener bramkarzy Jacek Chyła naprawdę bardzo dobrze przygotowali zespół do tego meczu. Zespół bardzo dobrze i ambitnie walczył do końca, choć to Cracovia wygrała, to Świt może być dumny tak jak jego kibice z tego co zaprezentowali na boisku.
Każde spotkanie ma swoją „czarną gwiazdę” tu była dosłownie bo nie dość, że czarne stroje, to jeszcze grał wyjątkowo nie fair. Jego brutalne ataki długo będą odczuwać zawodnicy Świtu. Rapa bo o nim tu mowa okazał się największy frustratem Cracovii na boisku. Kompletnie nie potrafiąc grać i wygrywać pojedynków z piłkarzami Świtu, prawie każdy kończył faulując. Jak to powiedział jeden z komentatorów meczu Artur Echaust zasłużył co najmniej na fioletową kartkę.
Spotkanie było bardzo wyrównane, trudne warunki pogodowe (bo co chwilę mgła przechodziła w mżawkę, momentami „skuteczną” przez co murawa robiła się coraz bardziej śliska) nie przeszkodziły widowisku. Więcej szczęścia miała tym razem Cracovia. Jak mawiał klasyk „piłka jest okrągła a bramki są dwie”.