16 grudnia 1981 roku doszło do brutalnych starć w katowickiej kopalni „Wujek”, podczas których zginęło 9 górników. Odpowiedzialni za wprowadzenie stanu wojennego i wydanie decyzji o pacyfikacji strajków nigdy nie zostali ukarani.
Niepokoje wśród górników wzbudził już fakt aresztowania Jana Ludwiczaka, przewodniczącego „Solidarności” w kopalni „Wujek”. Doszło do niego w nocy z 12 na 13 grudnia, a więc jeszcze przed pamiętnym wystąpieniem generała Jaruzelskiego w telewizji. Zaprzestano pracy i domagano się zwolnienia Ludwiczaka. Negocjacje nie przynosiły oczekiwanych rezultatów, więc zadecydowano o podtrzymywaniu strajku.
Decyzja o pacyfikacji „Wujka” zapadła 15 grudnia na naradzie Wojewódzkiego Komitetu Obrony. Górnicy, do których już wcześniej docierały informacje o pacyfikacji innych kopalń (m.in. „Manifest Lipcowy”), postanowili przygotować się do walki. Według płk Piotra Gębki, zastępcy szefa Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego, po dotarciu na teren kopalni zastano tłum górników uzbrojonych w pręty, łańcuchy, liny, pręty kilofów i łopat oraz wiele innych przedmiotów. Podczas przemowy pułkownika górnicy odśpiewali polski hymn i pieśń „Boże, coś Polskę”.
Próby nakłonienia strajkujących do poddania się spełzły na niczym, wobec czego rozpoczęto przygotowania do wkroczenia na teren kopalni. Przy pomocy czołgu sforsowano ogrodzenie, a w stronę górników poleciały petardy hukowe i granaty łzawiące. Z kolei w milicjantów rzucano różnymi przedmiotami , które znajdowały się pod ręką – śrubami, kamieniami, kątownikami. Wkrótce podjęto decyzję o strzelaniu do strajkujących.
Podczas wydarzeń w kopalni „Wujek” zginęło 9 górników: Jan Stawisiński, Joachim Józef Gnida, Józef Czekalski, Józef Krzysztof Giza, Ryszard Józef Gzik, Bogusław Kopczak, Andrzej Pełka, Zbigniew Wilk, Zenon Zając. 23 zostało rannych. Po drugiej stronie rany odniosło 41 milicjantów i żołnierzy.
Śledztwo w tej sprawie wszczęto jeszcze w 1981 roku przez Prokuraturę Wojskową w Gliwicach, a już w styczniu 1982 roku umorzono postępowanie. W lutym skazano natomiast przywódców strajku – Stanisława Płatka na 4 lata pozbawienia wolności, a Jerzego Wartaka, Adama Skwirza i Mariana Głucha – na 3 lata.
Do tematu odpowiedzialności za śmierć górników powrócono po latach, jednak był to mozolny i nieprzynoszący odpowiedzi proces. Pewien przełom stanowił tzw. raport taterników. Chodzi o zeznania instruktora wspinaczki i byłego oficera milicji Jacka Jaworskiego, potwierdzone przez dwóch innych taterników. Jaworski wskazywał funkcjonariuszy ZOMO, którzy podczas obozu szkoleniowego w Tatrach przyznawali się do strzelania do górników. Odpowiedzialny za wydanie rozkazu do otwarcia ognia miał być dowódca plutonu specjalnego Romuald Cieślak. Co ciekawe, utrzymywano, że tzw. raport taterników trafił do przywódców „Solidarności” już w 1982 roku, czego nie potwierdził m.in. Lech Wałęsa.
Romuald Cieślak poniósł odpowiedzialność dopiero w 2008 roku – sąd wymierzył mu karę 6 lat pozbawienia wolności. Kilkunastu jego podwładnych usłyszało łagodniejsze wyroki.
Odpowiedzialni politycznie za wprowadzenie stanu wojennego – stojący na czele Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego Wojciech Jaruzelski oraz jego współpracownicy, m.in. szef MSW Czesław Kiszczak – nigdy nie zostali ukarani.
Sędzia Monika Śliwińska, przewodnicząca składu orzekającego w sprawie wydarzeń w kopalni „Wujek”, stwierdziła:
„Proces ten i zapadły wyrok, co należy stwierdzić z przykrością, pomimo żmudnej pracy sądu nie przyniósł w pełni zadość społecznemu poczuciu sprawiedliwości, albowiem prawdopodobnie nigdy do końca nie zostaną wyjaśnione wszystkie mechanizmy i decyzje, jakie legły u podstaw użycia broni palnej wobec strajkujących załóg zakładów pracy. Do chwili obecnej nie doszło także do rozliczenia, przynajmniej w kontekście politycznym, osób odpowiedzialnych za wprowadzenie stanu wojennego i podjęcie decyzji o pacyfikacji strajków”.