W Polsce rządzonej przez Donalda Tuska coraz wyraźniej widać symptomy autorytaryzmu. Kolejne działania prokuratury kierowanej przez Adama Bodnara pokazują, że ich celem nie jest sprawiedliwość, lecz eliminacja politycznej opozycji. Najnowszym przykładem tej praktyki jest sprawa posła Dariusza Mateckiego, który stał się obiektem ataku nie dlatego, że dopuścił się przestępstwa, lecz dlatego, że jest dla obecnej władzy niewygodny.
Aparat represji Tuska w natarciu
Podczas posiedzenia komisji immunitetowej Matecki punkt po punkcie obalił zarzuty wysuwane przez prokuraturę. Cała konstrukcja oskarżenia opierała się na manipulacjach i wyrwanych z kontekstu wypowiedziach. Podobnie jak w wielu innych przypadkach, władza nie liczyła na fakty, lecz na medialny spektakl.
Fundusz Sprawiedliwości, wokół którego toczy się sprawa, zgodnie z prawem wspierał organizacje niosące realną pomoc. Każda złotówka trafiła do beneficjentów zgodnie z umowami. Jednak dla ekipy rządzącej nie liczą się prawda i fakty, ale możliwość zastraszenia przeciwników politycznych.
Bez immunitetu, bez strachu – gotów do walki
Dariusz Matecki postanowił działać inaczej niż wielu polityków, którzy w obliczu represji szukają ochrony. Nie uciekł, nie symulował problemów zdrowotnych, nie zasłaniał się immunitetem. Wręcz przeciwnie – sam się go zrzekł, pokazując, że nie ma nic do ukrycia i jest gotów stanąć przed sądem w obronie prawdy.
To działanie nie tylko zaskoczyło obóz rządzący, lecz także obnażyło hipokryzję obecnych władz. Dlaczego zamiast rzetelnej analizy prawnej, mamy do czynienia z politycznym spektaklem?
Kto stoi za nagonką na konserwatystów?
Nie można zapominać, że działania wymierzone w Mateckiego wpisują się w szerszy kontekst prześladowania środowisk konserwatywnych w Polsce i Europie. Nie jest tajemnicą, że rząd Tuska zawdzięcza swoje zwycięstwo wsparciu zagranicznych ośrodków. Naciski ze strony Unii Europejskiej, wpływy niemieckich polityków – to wszystko złożyło się na obalenie konserwatywnego rządu.
Teraz, gdy Tusk i jego ludzie przejęli władzę, konsekwentnie realizują interesy swoich zagranicznych mocodawców. Adam Bodnar kieruje prokuraturą w sposób całkowicie podporządkowany politycznym interesom rządzącej koalicji. To on odpowiada za bezprawne zatrzymania i szykany wobec konserwatystów.
Atak na Kościół i wartości chrześcijańskie
Dariusz Matecki stał się celem ataku także dlatego, że współpracował z organizacjami broniącymi Kościoła i wartości chrześcijańskich. Dla nowej władzy to niewybaczalne „przewinienie”. W Polsce Tuska lewicowi ekstremiści mogą bezkarnie atakować duchownych, profanować miejsca święte, a państwowe instytucje zamiast ich ścigać – sprzyjają im i bagatelizują sprawę.
Podobne metody są stosowane w całej Europie. W USA próbowano zamknąć Donalda Trumpa. Węgierski rząd Viktora Orbána nieustannie zmaga się z atakami Brukseli i lewicowych mediów. W Wielkiej Brytanii konserwatywny aktywista Tommy Robinson został uwięziony za ujawnianie niewygodnej prawdy. Premier Słowacji Robert Fico został postrzelony. Calin Georgescu, kandydat w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich w Rumunii, został zatrzymany przez policję. Teraz ta fala represji dotarła do Polski.
Nie poddam się!
Matecki jasno deklaruje: nie da się zastraszyć. Jego sprawa stała się symbolem walki o wolność i demokrację w Polsce. Jeśli rząd Tuska zdecyduje się na jego aresztowanie, będzie to miało wymiar nie tylko krajowy, ale i międzynarodowy. Świat musi zobaczyć, w jakim kierunku zmierza Polska pod rządami ludzi, którzy jeszcze niedawno obiecywali „wolność i praworządność”.
Dziś to nie Matecki ma się czego obawiać. To obecna władza powinna bać się konsekwencji swoich działań. Historia uczy, że reżimy budowane na represjach wobec przeciwników nie trwają długo. Tak jak Donald Trump w USA, tak jak Viktor Orbán na Węgrzech, tak również konserwatyści w Polsce mają szansę na odbudowę kraju.