1 sierpnia 1944 roku wybuchło powstanie warszawskie. Walczącym – często bardzo młodym – udało się utrzymać 63 dni, mimo braków w uzbrojeniu i wyszkoleniu. To tym osobom, ponad wszystko kochającym Ojczyznę, należy się dziś pamięć i chwała.
Czy wszyscy chcieli powstania?
W 1944 roku dla większości osób było już oczywiste, że Niemcy poniosą porażkę. Niestety po latach cierpień Polacy byli spragnieni sukcesów na tyle, że gotowi byli walczyć do ostatniej kropli krwi. Niektórzy sądzili, że pokaz bohaterstwa zmieni stosunek aliantów i pozwoli na odzyskanie wolnej Ojczyzny. Jak wiemy, stało się inaczej. Polska już w 1943 roku podczas konferencji w Teheranie została sprzedana Sowietom, a powstanie warszawskie było najlepszym prezentem dla przyszłego okupanta. W walce wykrwawiły się obie strony – Niemcy byli pokonani, a Polska stała się obszarem, który komuniści zajęli bez większych problemów.
Tylko nieliczni zauważali, że wzniecanie powstania nie przyniesie Polsce żadnych korzyści. Wśród nich był m.in. naczelny wódz Kazimierz Sosnkowski, który w rozmowie z kurierem AK Janem Nowakiem-Jeziorańskim mówił:
„Tego nie rozumiem. Jeżeli Rosjanie wtargną do Polski jako nowy zaborca i okupant, a wszystko wskazuje na to, że tak będzie, jaki sens może mieć wzmożenie walki z Niemcami? Ściągniecie tylko na ludność i wojsko jeszcze większe represje i ofiary”.
Niebezpieczeństwo we współpracy z Sowietami dostrzegali także inni dowódcy. Komendant Główny AK Stefan Grot-Rowecki twierdził, że dla Polski najlepszym rozwiązaniem byłoby zniszczenie siły militarnej Sowietów z pomocą Niemców, a następnie rozbicie tych drugich przy wsparciu Anglosasów. Z kolei major Zygmunt Szendzielarz odważnie odmówił udziału w operacji „Ostra Brama”, której celem było wyzwolenie Wilna spod niemieckiego jarzma i przywitanie Sowietów w roli gospodarzy.
– Niech mnie historia osądzi, ale nie chce, żeby kiedykolwiek nasi żołnierze byli wieszani na murach i bramach Wilna – tłumaczył legendarny „Łupaszko”. Wkrótce okazało się, że jego przewidywania były słuszne – po zakończeniu akcji większość dowódców Wileńskiego Okręgu AK została aresztowana przez „braci broni”.
Rzeź w stolicy
Generał Sosnkowski obawiał się konsekwencji powstania, wobec czego za wszelką cenę próbował do niego nie dopuścić. Zalewał stolicę depeszami, jednak wiele z nich nie dotarło do adresatów, a reszta była ignorowana. W końcu postanowił wysłać do kraju generała Leopolda Okulickiego. Wysłannik miał jedną misję – powstrzymać powstanie. Sosnkowski polecił mu przekazać Komendzie Głównej AK, że Polska została sprzedana i należy ratować biologiczną substancję narodu. Niestety Okulicki zaraz po przyjeździe zaczął postępować zupełnie odwrotnie.
W połowie 1943 roku sceptycznie nastawiony do powstania „Grot” został aresztowany, a jego miejsce zajął generał Tadeusz Bór-Komorowski. Nowy dowódca również nie wierzył w powodzenie zrywu, jednak za namową Okulickiego i innych osób (m.in. Antoniego Chruściela ps. „Monter”) wydał rozkaz do jego rozpoczęcia.
W powstaniu warszawskim zginęło ok. 200 tys. Polaków, a stolica została zrównana z ziemią. Do walki przystąpiło wielu młodych ludzi, którzy mimo swojej ogromnej odwagi nie mogli nadrobić braków w uzbrojeniu i wyszkoleniu. Była to młodzież wychowana w duchu patriotyzmu i chcąca ponad wszystko odzyskać swoją Ojczyznę. Ich miłość do Polski sprawiła, że udało im się wytrwać aż 63 dni. To właśnie tym heroicznym powstańcom należy się pamięć i chwała.
Polecamy także:
Zachodniopomorskie: Gdzie nie będzie prądu w dniach 31 lipca – 6 sierpnia?
Policjant bohaterem dnia – uratował życie 2,5-latka!