Sąd w Wielkiej Brytanii zadecydował o wstrzymaniu odżywiania i nawadniania Polaka przebywającego w angielskim szpitalu. Mężczyzna w średnim wieku doświadczył poważnego zawału serca. Mimo to oddycha samodzielnie.
Polak znany oficjalnie tylko jako „RS” (w Wielkiej Brytanii obowiązuje zakaz publikacji imion i nazwisk wszystkich stron w sprawie) doznał poważnego uszkodzenia mózgu po zawale serca w listopadzie i przebywał w stanie śpiączki. Mężczyzna nie był podłączony do respiratora, oddychał samodzielnie. Potrzebował jedynie karmienia i nawadniania. Lekarze jednak stwierdzili, że resztę życia spędziłby w stanie minimalnej świadomości, co odbiera sens jego egzystencji. Zespół prawny szpitala w Plymouth zwrócił się więc do sądu o pozwolenie na zaprzestanie leczenia podtrzymującego życie RS.
Rodzina nie była zgodna w tej kwestii – dosłownie – życia i śmierci. Żona RS przychyliła się do wniosku szpitala i stwierdziła, że należy zaprzestać wszelkich czynności, które utrzymują przy życiu jej męża. Zeznała, że jej małżonek nigdy nie chciał być „ciężarem dla rodziny”. Innego zdania była matka i siostry RS. Twierdziły, że mężczyzna, jako katolik, stanowczo sprzeciwiał się eutanazji.
W przededniu Wigilii Świąt Bożego Narodzenia sąd apelacyjny zadecydował o wstrzymaniu odżywiania i nawadniania mężczyzny. Zezwolił jednocześnie na to, aby mieszkająca w Polsce matka mężczyzny miała możliwość przybycia na miejsce i pożegnania z synem. Jednak szpital wstrzymał nawadnianie pacjenta przed jej dotarciem do Anglii.
Krewni RS nie zgadzają się z opiniami medyków, którzy domagali się zaprzestania czynności podtrzymujących życie. Wedle ich relacji, konsultowali się z neurologiem, który na podstawie przedstawionej dokumentacji medycznej, stwierdził, że stan mężczyzny może ulec poprawie. Szpital jednak nie wyraził zgody ani na niezależną konsultację ze specjalistą, ani na zabranie pacjenta z powrotem do Polski.
W tym kontekście nie sposób nie wrócić pamięcią do sprawy Alfiego Evansa, dwulatka, który został odłączony od aparatury podtrzymującej życie po głośnym procesie, w który zaangażowały się liczne organizacje, media światowe, a także sam Watykan.
Z relacji siostry RS wynika, że mężczyzna był oburzony podjętą wówczas decyzją. Miał stanowczo skrytykować sędziów, którzy skazali chłopca na śmierć. Jak na ironię, w jego sprawie orzekał jeden z tych sędziów –Eleonore King. I niestety zapadła decyzja podobna jak ponad 2 lata temu.