Nie milkną echa sobotniego wybuchu gazu w jednym z domów w Żydowcach. Major Andrzej Dołęcki, ze sztabu 14. Zachodniopomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej, jako pierwszy dotarł na miejsce wybuchu w domu. – To był instynkt, nie myślałem o tym, co będzie – opowiada. Uratował cztery osoby.
Major Dołęcki jako pierwszy ratował ludzi po wybuchu w Żydowcach
Byłem w swoim ogrodzie, jakieś 150 metrów od tego domu – mówi mjr Dołęcki.. Uderzenie powietrza było takie, że powaliło mnie na ziemię. Natychmiast, razem z moim 13 letnim synem pobiegliśmy na miejsce. Zobaczyliśmy ruiny: stertę gruzu, dym i płomienie. Na zewnątrz. stała i płakała mała dziewczynka, nikogo więcej nie widziałem. Wbiegłem do tego gruzowiska, był tam starszy mężczyzna, bardzo poparzony. Na moje pytanie, kto był w środku, pokazał i powiedział: „tam jest dziecko”. Wskoczyłem do środka pomieszczenia, w ogień, dym, nic nie było widać. Zacząłem rękami odrzucać deski, blachę, elementy budowlane, kawałki mebli. Po jakimś czasie zauważyłem leżącą dziewczynkę przywaloną deskami i żaluzją. Nie odzywała się. Chwyciłem ją i wtedy zaczęła płakać. Była cała, tylko pokaleczona i lekko poparzona. Wziąłem ją na ręce, zasłoniłem buzię przed płomieniami i wyciągnąłem z ognia oddając na zewnątrz jakiemuś mężczyźnie. Znowu wszedłem do środka, a ten starszy pan powiedział, że w dużym pokoju jest kobieta. A tego pokoju nie było. Obiegłem dom dookoła, wszedłem do środka i kilkanaście minut szukałem jej, w końcu zobaczyłem wystającą nogę. Zacząłem wołać innych. Ona zaczęła płakać. Dobiegli koledzy z ulicy. Razem z synem odrzuciliśmy z niej gruz. Była poparzona, ale przytomna, przykryłem ją kurtką i po kilkunastu sekundach był przy nas strażak.
Po raz szósty ratuje życie
Mjr Andrzej Dołęcki pracuje jako szef sekcji S-6, w sztabie 14. Zachodniopomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej. Odpowiada za łączność i informatykę. Dlaczego nie namyślając się, ruszył w tedy z pomocą do zawalonego i palącego się domu?
To już po raz szósty ratowałem ludzkie życie, tak jakoś mi się przytrafia. To był instynkt, nie myślałem o tym, co będzie, po prostu pobiegłem w ten ogień i dym z moim synem. Jestem z niego bardzo dumny. Teraz cieszę się, że ci ludzie żyją. W jednej chwili stracili wszystko, ale żyją. Moi sąsiedzi – dodaje mjr Dołęcki.
Dowódca 14. ZBOT, płk Tomasz Borowczyk poinformował, że zgodnie z obowiązującymi przepisami wystąpi o wyróżnienie bohaterskiego żołnierza.
Jako Terytorialsi jesteśmy wyczuleni na potrzeby społeczności lokalnej. Nasza służba jest wyjątkowa, ponieważ działamy wśród sąsiadów, kolegów z pracy czy szkoły. W praktyce wcielamy w czyn motto : zawsze gotowi, zawsze blisko, przede wszystkim w swoim najbliższym otoczeniu, czym dajemy dowód, że na co dzień spodziewamy się tego, co niespodziewane – podkreśla płk Borowczyk. – Nie tylko tragiczne zdarzenia losu, takie jak zniszczenie domu w szczecińskich Żydowcach, ale także wyczulenie na codzienne potrzeby członków naszych małych ojczyzn definiuje żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej. Jesteśmy dumni z postawy naszego oficera, który wcielił w życie idee przyświecające naszej służbie dla Ojczyzny.
Polecamy także:
Szczeciński Marsz Niepodległości pod biało-czerwonymi flagami. „Łączmy się, a nie dzielmy!”
Na granicę zmierza 4 tysiące migrantów! [WIDEO]
Kolejne trojaczki przyszły na świat w regionie!