Szczecin był jednym z tych ośrodków miejskich, które najdzielniej walczyły z komunizmem. Zapraszamy do przeczytania felietonu na temat tego, jak w tamtych dniach wyglądała sytuacja w Szczecinie.
Szczecin był miastem gdzie NSZZ „Solidarność” od momentu podpisania porozumień sierpniowych w 1980 r. prężnie działał związek zawodowy. Za sprawą dużych zakładów pracy takich jak m.in stocznia im. Adolfa Warskiego możliwe było tworzenie struktur organizacji oraz szerokiego członkostwa w związku zawodowym. Obok Trójmiasta oraz Śląska, Szczecin był ważnym ośrodkiem buntu i sprzeciwu okresu lat 80-tych, a także zrywu Solidarności. W przededniu wybuchu stanu wojennego działacze Solidarności w „Warskim” mieli świadomość, że jeśli państwo zastosuje niekonwencjonalne metody rozprawienia się ze związkiem, to stocznia ogłosi strajk i protest.
Niepokojące sygnały – 12 grudnia
Początkowo do działaczy związku pełniących dyżur całodobowy w komitecie związkowym przy ul. Małopolskiej 17, zaczęły docierać pierwsze sygnały, że dzieje się coś niedobrego. Działo się to wieczorem 12 grudnia w okolicy godz. 21. M.in. gromadziły się znaczące siły MO w niektórych częściach miasta oraz niszczono sprzęt umożliwiający komunikację np. centrale telefoniczne. Związkowcy uznawali jednak, że władze chcą ich zastraszyć, poza tym przyzwyczaili się już do wiadomości o różnego rodzaju ćwiczeniach i manewrach. Tym razem miało stać się coś czego nikt się nie spodziewał.
Około godz. 22 doszło do pierwszych zatrzymań i aresztowań nazywanych wówczas internowaniami.
Utworzenie Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego NSZZ „Solidarność”
Działacze regionu i komisji zakładowych Szczecina, którzy uniknęli zatrzymań, przybywali do „Warskiego”. Tamże o godz. 9:00 13 grudnia utworzyli Międzyzakładowy Komitet Strajkowy NSZZ „Solidarność” Regionu Pomorze Zachodnie, przekształcony wieczorem w Regionalny Komitet Strajkowy, na którego czele stanął Mieczysław Ustasiak – wiceprzewodniczący Zarządu Regionu. Poza nim w stoczni znaleźli się między innymi: Andrzej Milczanowski – prawnik, doradca Regionu i Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” oraz Ewaryst Waligórski – członek Prezydium Zarządu Regionu.
Rozwój wydarzeń
Dzień po ogłoszeniu stanu wojennego większość przedsiębiorstw z Regionu NSZZ „Solidarność” Pomorze Zachodnie również przystąpiła do strajku.
Stocznia była pierwszym miejscem, w którym zaczęto gromadzić informacje o internowanych. Przez łączników kontaktowano się z innymi zakładami, zbierano wiadomości na temat oporu w innych regionach Polski i przebiegu operacji wprowadzania stanu wojennego.
Od 14 grudnia do zakładu pracy zaczęli ściągać pracownicy Warskiego, którzy przygotowani byli na strajk okupacyjny, wyposażeni w prowiant, odzież. Najdłużej ze wszystkich zakładów Pomorza Zachodniego strajkowała Stocznia Szczecińska. Między 13 a 18 grudnia stała się głównym centrum decyzyjnym i informacyjnym, koordynującym społeczny ruch oporu. Od roku 1970 „Warski” był symbolem oporu i walki z władzą.
Władze komunistyczne w sytuacji strajku zakazanego przez stan wojenny oraz całkowitego braku dostępu do wnętrza stoczni postanowiły siłowo rozwiązać problem. W nocy z 13 na 14 grudnia „Warski” został otoczony przez ZOMO, piechotę oraz kilkadziesiąt czołgów i transporterów opancerzonych 12. Dywizji Zmechanizowanej dowodzonej przez płk. Henryka Szumskiego. Od strony Odry blokadę rozpoczęły barki desantowe, oświetlające reflektorami przyległe tereny. Nadjechały również wozy sanitarne i karetki pogotowia, co podsyciło wśród niektórych stoczniowców psychozę strachu.
W tych godzinach rzeczywistym przywódcą stoczniowców był Andrzej Milczanowski. To on podejmował ostateczne decyzje dotyczące działań MKS, pisał komunikaty, wygłaszał apele i był najczęstszym mówcą zakładowego radiowęzła, a w rezultacie – moderował nastroje robotników.
Pacyfikacja strajkujących
Pacyfikacja rozpoczęła się dwa dni po rozpoczęciu strajku. Pierwszy jej etap nastąpił o północy z 14 na 15 grudnia. Pod bramy podjechały armatki wodne, z których w kierunku stoczniowców polały się strugi lodowatej wody pod ciśnieniem. Na dworze panował kilkunastostopniowy mróz, ubrania robotników momentalnie zesztywniały, cofnęli się więc w stronę zakładu i odstąpili od bram. W tym samym czasie w świetlicy głównej obradował komitet strajkowy.
Milczanowski co kwadrans nawoływał przez głośniki do zachowania spokoju, stawiania biernego oporu i uniknięcia za wszelką cenę rozlewu krwi. Godzinę po północy czołgi staranowały dwie stoczniowe bramy: główną i na Arsenale. Zniszczono część tablicy poświęconej ofiarom Grudnia 1970 r. Żołnierze i zomowcy uzbrojeni w krótką i długą broń strzelecką, pałki i tarcze szturmowe wypełnili cały plac przed budynkiem. W trakcie pacyfikacji robotnicy zgromadzeni na poszczególnych wydziałach i przed bramami śpiewali Mazurka Dąbrowskiego. Członkowie RKS wraz z częścią uczestników – razem kilkadziesiąt osób – zostali aresztowani i osadzeni w gmachu Komendy Wojewódzkiej MO w Szczecinie. Trzeba podkreślić, że w strajku brało udział od 8 do 9 tysięcy pracowników, dla porównania w stoczni remontowej Gryfia – 2,5 tysiąca.
Ta pacyfikacja mogła przybrać zupełnie inny, bardziej dramatyczny obrót sprawy. Funkcjonariusze posiadali amunicję i broń ostrą gotową do strzału podczas interwencji. Taki przebieg miała pacyfikacja kopalni „Wujek” gdzie strzelano do górników i śmierć od kul poniosło 9 górników a wielu z nich zostało rannych. W Szczecinie strajkujący przyjęli chyba bardziej strategię biernego oporu za wszelką cenę unikając rozlewu krwi. Psychologicznie zadziałał na wyobraźnię szczecińskich strajkujących „Grudzień 1970”, gdzie zginęło od strzałów wielu protestujących.
Pacyfikacja „Warskiego” była najistotniejszym przedsięwzięciem władz, które zadecydowało o udanym wprowadzeniu stanu wojennego na Pomorzu Zachodnim. Jednak nie był to jedyny przypadek bezpośredniego użycia siły wobec pracowników zakładów szczecińskich. Położoną na wyspie Stocznię Remontową „Gryfia” również spacyfikowano dzięki desantowi wojska. Na teren „Polmozbytu”, „Famabudu”, „Polic”, ZSE „Predom-Selfa” i Przedsiębiorstwa „WUTEH” także wjechały czołgi i transportery opancerzone. Po przeprowadzanych akcjach internowano i zatrzymywano robotników oraz wspomagających ich studentów – działaczy Niezależnego Związku Studentów. To pokazuje, że miasto było jednym z bardziej niepokornych dużych ośrodków na tle Polski i takim w gruncie rzeczy pozostało aż do 1989 r.
Jaruzelski i Michnik
Kilka dni temu opinia publiczna miała okazję zapoznać się z niepublikowanymi materiałami z wilii generała Jaruzelskiego. Nagranie sprzed 20 lat zdumiewa swoim realizmem, prostotą i szczerością. Nagranie pokazuje dwie osoby, które miały znaczący wpływ na to jak wyglądała Polska po 1989 r. Widać ogromną sympatię i wręcz przesadne gloryfikowanie gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Adam Michnik mówi do Jaruzelskiego: „Bez ciebie nic by nie było, Wojtku. Nic, nic, nic, nic”. „Autorzy tego filmu pokazali też nagrania, na których widać, jak Michnik trzyma Jaruzelskiego za rękę, obejmuje go deklarując miłość (Ja go kocham, kocham) i zapewniając, że generał jest polskim patriotą i zawsze nim był. Trzeba przyznać, że bardziej karykaturalnego i żenującego nagrania pokazującego świat polityki opinia publiczna już dawno nie widziała.
Jeżeli gen. Wojciech Jaruzelski był patriotą jak nazywa go Adam Michnik, to kim byli ci wszyscy zabici, internowani, strajkujący i ryzykujący życie, zdrowie i swoją przyszłość w imię słusznej sprawy jaką była Solidarność i wolna Polska?
Autor: Leszek Ślepowroński