Siostry Misjonarki Miłosierdzia w Szczecinie niosą pomoc potrzebującym już przeszło 30 lat. Od 30 lat w budynku przy ulicy Bulwar Gdański. W Szczecinie wszyscy wiedzą, że znajdą tam pomoc potrzebujący i bezdomni.
Raz w tygodniu mogą tam przyjść i się wykąpać. Dostaną ubrania, jak potrzebują pomocy medycznej też ją otrzymają. Zawsze otwarte i chętne do pomocy. Codziennie, prawie niezauważalnie, pomimo ich białych szat zakonnych, przemierzają miasto w poszukiwaniu potrzebujących na ulicach miasta.
Niedawno zwróciły się do miasta o wykupienie zajmowanego od 30 lat budynku zgodnie z przysługującą każdemu, kto przez 30 lat mieszka w zasobie komunalnym miasta bonifikatą w wysokości 99%. To nie jest ani nic nowego ani nic szczególnego. Takie mamy w mieście przepisy. Ale nagle grupa radnych zaczęła segregować mieszkańców. Nagle postanowili wykorzystać niosące pomoc siostry do swojej prywatnej wojny z Kościołem.
Na najbliższej sesji Rady Miasta, czyli we wtorek, zaplanowany był stosowny punkt w którym radni mieli zdecydować o tym czy zgodzić się na wykup lokalu z ulgą. Niestety po bezpardonowym ataku radnych Koalicji Obywatelskiej również Bezpartyjni (z nazwy) koalicyjnie podłączyli się do wojenki i ten został zdjęty z programu sesji.
Siostry chciały wyremontować budynek (zresztą remont jednej ze ścian już rozpoczęły) by poszerzyć działalność i zaopiekować większą grupę potrzebujących. Niestety radni postanowili że będą kosztem potrzebujących walczyć z Kościołem. Absurdalny pomysł niestety nie pierwszy i obawiam się, że nie ostatni.
Miałem okazję być kilkakrotnie u sióstr. Czasami przywoziłem jakieś dary dla potrzebujących, to znowu pomóc siostrom przy wydawaniu posiłków. Z pomocy sióstr korzystają nie tylko bezdomni. Przychodzą tam też starsze i schorowane osoby z ul. Heyki czy innych z Międzyodrza. Do dziś pamiętam rozmowę ze starszą panią której zaniosłem talerz z zupą. Poprosiła bym przy niej usiadł. „Mam niską rentę, praktycznie cała idzie na leki. Przychodzę tutaj, bo pomogą, dadzą jeść, nawet z lekami pomogą gdy pieniądze się rozejdą na opłaty. Nie mam tu rodziny. Dzieci pochowałam a wnuki za granice wyjechały i słuch po nich zaginął. Ci bezdomni są teraz moją rodziną. A ty przypominasz mi mojego wnuka…” w tym momencie rozpłakała się. Takich ludzi jest tam więcej Wiele pokręconych życiorysów i zagmatwanych sytuacji.
Każdy kto tam był doceni to co robią siostry i jak trudną pracę mają. Ale niestety radni, którzy brudną rozgrywkę toczą tam nie bywają…
Maciej Zaśko