Pracownicy Urzędu Skarbowego będą mogli dokonywać tzw. „zakupu kontrolowanego” w celu sprawdzenia czy przedsiębiorca przestrzega wszystkich przepisów prawa podatkowego. Co to oznacza?
Szeroko znana jest sprawa dwóch pracowniczek Urzędu Skarbowego w Bartoszycach, które posunęły się do prowokacji. Kobiety przyjechały do warsztatu samochodowego prosząc o wymianę przepalonej żarówki. Właściciel zamknął już kasę, ale pracownik zgodził się im pomóc. Co więcej – wykorzystał w tym celu prywatną żarówkę, ponieważ warsztat nie prowadził sprzedaży. Na pytanie o koszt usługi rzucił symboliczną cenę 10 zł. Za swoje dobre serce został ukarany mandatem 500 zł.
Historia wywołała skandal ale zainspirowała do zalegalizowania podobnych metod. Eufemistycznie nazwany „zakup kontrolowany” polegać ma na niczym innym, jak na posłaniu urzędników, pod przykrywką normalnych klientów, do przedsiębiorców i sprawdzenie czy transakcja odbyła się zgodnie z przepisami prawa podatkowego.
Fundusze przeznaczone na przeprowadzanie zakupów kontrolowanych nie będą duże, ponieważ przygotowano również zapis nakazujący przedsiębiorcom zwrot pieniędzy i przyjęcie z powrotem towaru. Należy zaznaczyć, że obecnie nie w każdym przypadku przedsiębiorca ma obowiązek przyjąć zwrot, szczególnie jeśli mowa o widzimisię klienta.
Przy rozważaniu słuszności tych rozwiązań należy zadać sobie pytanie – czy urzędnicy, przy wykonywaniu nowych obowiązków, nie będą celowo nastawiani na karanie przedsiębiorców? I czy przykre konsekwencje nowych przepisów nie dotkną przede wszystkim mniejszych podmiotów?