Sprzedawała wiśnie, zerwane z troskliwą starannością na działce dziadka. Nieoczekiwanie owoce stały się tematem dyskusji na skalę ogólnokrajową. Sprawa dziewczynki z Lubna, która próbowała uczciwie dorobić na wymarzoną wycieczkę szkolną poprzez sprzedaż owoców, skończyła się konfliktem z Powiatową Inspekcją Sanitarno-Epidemiologiczną z Wałcza, a teraz także trafia pod obrady sądu. Historia ta wywołała oburzenie i zdumienie w całym kraju, stając się przykładem absurdalnych działań biurokracji.
Wszystko zaczęło się we wrześniu, kiedy Marysia z Lubna w gminie Wałcz stanęła przed sklepem swojego dziadka z koszykiem pełnym pysznych wiśni. Dobre owoce cieszyły się popytem, a zarówno kupujący, jak i sama sprzedawczyni byli zadowoleni. Marysia marzyła o udziale w szkolnej wycieczce, dlatego postanowiła spróbować zarobić na nią poprzez sprzedaż owoców. Nie była to praca poprzez zatrudnienie, lecz drobny handel prowadzony na własną rękę. Rodzice dziewczynki wyrazili na to zgodę.
Jednak wkrótce pojawiły się kontrolerki z Powiatowej Inspekcji Sanitarno-Epidemiologicznej z Wałcza, a wraz nimi funkcjonariusze. Cała sytuacja trwała kilka godzin i zakończyła się ukaraniem ojca Marysi za brak badań lekarskich uprawniających córkę do handlu żywnością oraz za brak „orzeczenia do celów sanitarnych”. Marysia używała jednorazowych rękawiczek podczas obsługi owoców, co również nie pomogło w uniknięciu kary.
Sprawa stała się medialnym zdarzeniem, a opinia publiczna była oburzona działaniami sanepidu. Główny Inspektor Sanitarny w Warszawie podkreślił, że środki podjęte przez kontrolerów były niewspółmierne do przewinienia.
W rezultacie, GIS wydał oświadczenie, z którego wynika, że sanepidy w Polsce zostaną pouczone, aby w przypadku przedsiębiorczych inicjatyw młodych ludzi skupić się na edukacji w zakresie potencjalnych zagrożeń sanitarnych, zamiast na nałożeniu kar finansowych. Kontrolerki zostały oddelegowane do innych obowiązków, a zdanie „orzeczenie do celów sanitarnych” wydaje się być teraz bardziej absurdalne niż kiedykolwiek.
Mimo tych korekt, sprawa Marysi trafiła do sądu. Dziś Sąd Rejonowy w Wałczu rozpatrywał przedmiotową sprawę, przewiduje się, że wyrok może być ogłoszony w ciągu najbliższego miesiąca.
Mecenas Jan Kazimierz Adamczyk, który podjął się reprezentowania ojca Marysi, podkreśla, że kontrolerzy sanepidu nie powinni w ogóle interweniować w tej sprawie, a działania są niesprawiedliwe. Dyrektor sanepidu w Wałczu, Karol Subocz, tłumaczy, że ich celem jest tworzenie wytycznych dla przyszłych sytuacji podobnych do tej, chociaż obecna sytuacja jest wyjątkowo absurdalna.
Sprawa dziewczynki z wiśniami staje się symbolem absurdów biurokratycznego podejścia i niesprawiedliwości wobec młodych przedsiębiorców. Oczekuje się, że wyrok sądu przyniesie rozwiązanie, które uspokoi rozpalone emocje wokół tej sprawy i stanie się przestrogą dla przyszłych działań biurokratów w podobnych sytuacjach.
Jeśli jesteś ofiarą przestępstwa, zgłoś się do Ośrodka Pomocy Pokrzywdzonym Przestępstwem i skorzystaj z bezpłatnej pomocy prawnej, psychologicznej oraz ze wsparcia materialnego.
Szczeciński Ośrodek Pomocy znajduje się przy ul. Energetyków 10. Kontakt pod numerem telefonu 663 606 609.
Więcej informacji znajdziesz TUTAJ.
POLECAMY TAKŻE:
Szczeciński szpital najlepszy w przeszczepach wątroby!
Wagowy skandal – czyli jak mocno przeładowane ciężarówki jeżdżą po naszych drogach