Kupiec – jak mówi definicja, osoba prowadząca przedsiębiorstwo zarobkowe, również doczekała się swojego święta. Obchodzony jest w Polsce, 8 grudnia. Święto to ma już ponad 80 letnią tradycję, zapoczątkowaną na Jasnej Górze w roku 1937, kiedy polscy kupcy przybyli z pielgrzymką przed obraz Matki Boskiej. Niestety, kupcy nie cieszyli się długo swym świętem, wybuch II Wojny Światowej i długie lata okupacji spowodowały upadek handlu. Lata powojenne – wszystko budzi się do nowego życia. Ale święto powróciło dopiero w roku 1989 i wtedy też nastąpił rozkwit kupiectwa. Poprosiliśmy kilku kupców, handlujących na popularnym Manhatanie, o podzielenie się z naszymi Czytelnikami opiniami o kupiectwie dzisiaj.
– Ósmego grudnia jest Dzień Kupca? Nawet nie wiedziałem! Człowiek tu nie myśli o świętowaniu, tylko o tym, by klienci byli – wzdycha pan Andrzej z Myśliborza. Przez tego koronowirusa wszystko się posypało. No ja, na szczęście mam stały odbiór, bo chleb ludzie jeść muszą i oby nam go nie zabrakło. Ale u mnie w Myśliborzu niestety kilka firm upadło. Przykre takie święta będą, ale będziemy się wspierać, to ktoś rybkę podrzuci, to pierogi żeby na wigilię coś się na stole znalazło. Do siebie by się zaprosiło ale to zakazane się stało w tym roku. Przepraszam więcej już nie będę mówił….
– W latach 90 to się handlowało, to były złote czasy dla handlu. Turzyn, Lubieszyn, Rolhurt w Przecławiu, Kołbaskowo, Płonia Krajnik tam się kariery robiło. Tu na Manhattanie, na Pogodnie, Bandurskiego, Zawadzkiego czy w Policach to można powiedzieć działkowcy i chętni do handlu się uczyli, rozkręcali interesy. Kupcy jak ja, sprzedawali wszystko co się da i szło jak ciepłe bułeczki. Nawet na reklamówkach się majątek robiło. Albo na koszulkach panie, to było mistrzostwo. Jak który miał łeb, to fortuny się dorobił. Najpierw do Łodzi na Włókniarza po koszulki za 5zł, a potem do Krajnika i za 50 marek się żeniło niemiaszkom. Nie było marketów, galerii, były nasze stragany, albo łóżka polowe. Tu też był inny klimat. Nawet taki działkowiec zarobił. Pieniądze były takie, że cała rodzina z jednej szczęki mogła się utrzymać i jeszcze pracę komuś dać – wspomina pan Heniek.
– Widzi pan różnie bywało – mówi pani Gabriela. Jak wcześniej wspominali koledzy, 90 lata ubiegłego wieku, były powrotem i rozkwitem kupiectwa. Pod koniec ubiegłego wieku, właśnie w Szczecinie pojawił się pierwszy hipermarket w Polsce, a wcześniej pojawiać się zaczęły dyskonty, na ryneczkach i targowiskach zaczęli się pojawiać Rosjanie i Azjaci, zaczęło się robić „ciasno” i duża konkurencja. Ci co nie obserwowali zmian i nie wyciągali wniosków, zaczęli wycofywać się z handlu, a nawet bankrutować. Ale wystarczyło obserwować zmiany, interesować tym czego ludzie szukali i tym handlować. To jest właśnie kupiectwo. A nie market, który narzuca klientom towar jaki mogą kupić. My cały czas bez przerw handlujemy. Nawet w trudnym czasie koronawirusa, można i trzeba handlować. Nie tylko dla siebie ale i dla klientów. Ludzie potrzebują dzisiaj spotkania i rozmowy. Więcej dzisiaj „wygadanych klientów”, szukających chwili rozmowy, niż takich markeciarzy. Oni przychodzą, poprzebierają, porozwalają, zapytają czemu tak drogo i idą dalej, nie czekając na odpowiedź. Też chodzę na zakupy do marketów i to co tam ludzie wyprawiają to wstyd dla nas wszystkich. Kiedyś szanowano czyjąś pracę. Doceniano ją. Może nie zawsze finansowo, ale nie było takiego bałaganiarstwa jak jest teraz. Ludzie zaczęli żyć w bałaganie i otaczać nim. I to bałaganiarstwo przeniosło się wszędzie. Na ulice, do rządzących miastami i do polityki. Dzisiaj wszyscy są specjalistami od wszystkiego. Prezydent miasta powinien rządzić miastem, wspierać wszystko co lokalne i o lokalność dbać, a co wyprawia? Włazi w kompetencje rządu i poucza go, a w mieście syf na ulicach i podwyżki na wszystko. Już nawet tu na Manhattanie opłaty za parkowanie biorą. Jeszcze trochę i będziemy płacić za te brudne powietrze, którym oddychamy, bo tylko kasy szukają. A niech zrezygnują ze swoich luksusowych i wypasionych samochodów, i jeżdżą jak mieszkańcy komunikacją miejską. Może wtedy będzie ona sprawna i czysta, jeżdżąca o czasie. Będzie tam gdzie jej potrzebują mieszkańcy, a nie urzędnicy. Widzi pan ja mieszkam na Nehringa. Tam jest taki absurd, że jeździ komunikacja nocna, ale dziennego autobusu nie uświadczysz. I od lat mieszkańcy proszą o autobus, a oni ciągle, że kasy nie ma. A w ciągu roku kilka samochodów kupują. I tak widzi pan od jajek i pomidorów na polityce skończyliśmy…. Jak to w Polsce i na targowisku. Taki to jest świat.
Może pomimo gorączki przedświątecznych zakupów powinniśmy chociaż tego dnia, życzyć Kupcom miłego dnia i podziękować im za ich pracę. Wszystkim przedstawicielom kupieckiej społeczności z okazji jej święta radości i wytrwałości. Oczywiście zdrowia i energii moc.
A jakie jest wasze zdanie o kupiectwie dzisiaj? Podzielcie się swoim zdaniem w komentarzach