Św. ojciec Maksymilian Maria Kolbe był postacią wyjątkową. Był nie tylko duchownym, ale także społecznikiem i twórcą „Niepokalanowa”, który swoje treści wydawał nawet w Japonii. Podczas II wojny światowej stworzył obóz dla poszkodowanych przez niemieckiego okupanta. Trafił do Auschwitz, gdzie wykazał się nieprawdopodobnym miłosierdziem w stosunku nie tylko do osadzonych, ale i także do SS-manów. Zmarł śmiercią głodową, oddając życie za ojca i męża, który został skazany na śmierć.
Początki życia
Rajmund Kolbe przyszedł na świat 8 stycznia 1894 roku w Zduńskiej Woli niedaleko Łodzi. Rodzice wychowywali Rajmunda oraz jego rodzeństwo w głębokim duchu patriotycznym i religijnym. Przełomem w „drodze do świętości” dla Rajmunda, było objawienie jakiego doznał podczas modlitwy. Ukazała mu się Maryja, która pokazała dwie korony, jedną białą, drugą czerwoną i poprosiła aby dokonał wyboru. Rajmund wybrał…obie, co miało symbolizować drogę męczeństwa oraz czystej miłości zakonnej.
W 1907 r. Rajmund rozpoczął naukę w Małym Seminarium Duchownym Ojców Franciszkanów we Lwowie. W 1910 r. wstąpił do zakonu, gdzie wraz z habitem przyjął imię Maksymilian. Następnie studiował w Rzymie i Krakowie, a zwieńczeniem studiów były dysertacje doktorskie. W 1914 r. złożył uroczyste śluby zakonne przyjmując imię Maria.
Święcenia kapłańskie i początek działalności społecznej
W 1918 r. Maksymilian Maria Kolbe przyjął święcenia kapłańskie, a rok później powrócił do Polski, która powstała po 123 latach niebytu państwowego. W 1922 r. zaczął wydawać pismo „Rycerz Niepokalanej”, a 5 lat później w Teresinie pod Warszawą założył klasztor-wydawnictwo Niepokalanów, który był największym klasztorem katolickim na świecie. Gdy klasztor przeżywał „prosperity”, ojciec Maksymilian wraz z kilkoma braćmi postanowił wyjechać do Azji, by tam rozszerzać misję klasztoru. W maju 1930 r. w Japonii powstał pierwszy numer czasopisma, które wkrótce osiągnęło nakład 65 tys. egzemplarzy!
W czasie kiedy ojciec Maksymilian był w Japonii niepokalanowska prasa osiągnęła niebotyczne nakłady. Następnie w 1936 r. powrócił do kraju, a w 1938 r. Niepokalanów posiadał już własną radiostację. Planowano również założenie telewizji, a nawet budowę lotniska, ale niestety nadeszła II wojna światowa…
II wojna światowa
19 września 1939 r. Niemcy przystąpili do likwidacji Niepokalanowa oraz aresztowali Ojca Maksymiliana i jego współbraci. Zostali zwolnieni 8 grudnia w uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP. Niepokalanów jednak pozostał, a ojciec Kolbie zorganizował z klasztoru obóz dla uchodźców, gdzie schroniło się ok 3 tys. osób, w tym 1,5 tys. Żydów. Niezbyt długo ojciec cieszył się wolnością. W lutym 1941 r. został aresztowany przez Gestapo, trafił na Pawiak, a następnie do Auschwitz.
Miłosierdzie wobec wroga
W Auschwitz ojciec Maksymilian umacniał współwięźniów swoją postawą, spokojem, a w dodatku odprawiał potajemne Msze Święte oraz spowiadał osadzonych. Podczas pobytu wykazał się nieprawdopodobnym miłosierdziem w stosunku do swoich oprawców. Pewnego razu jeden z więźniów, który brał udział w walkach bokserskich, jakie się odbywały w Auschwitz zauważył, że majster jednego z komand pracujących przy pastwisku znęca się nad podopiecznym. Zapytał on SS-manów czy może dać nauczkę majstrowi. Głodni rozrywki SS-mani zgodzili się i obserwowali co się wydarzy. Podszedł do majstra i zapytał:
– Dlaczego bijesz więźnia?
To wywołało natychmiastową agresję w stosunku do pytającego go Polaka. Polak znając się na bokserskim rzemiośle dwoma ciosami powalił na ziemię delikwenta przy aplauzie SS-manów!.
– Nie bij, synu, bracie, nie bij, synu!
Z natury porywczy bokser odrzekł:
– Odczep się, odczep się, jeśli nie chcesz ty dostać!
Proszący nie ustępował w swoich prośbach i nagle padł na ziemię i błagał:
– Nie bij synu, nie bij!
Osobą dającą nauczkę majstrowi był Tadeusz Pietrzykowski, przedwojenny bokser i mistrz wszechwag w Auschwitz. Osobą proszącą o litość dla swojego oprawcy był, zaś ojciec Maksymilian Maria Kolbe. Ten wyraz miłosierdzia zapadł na długo w pamięć polskiemu pięściarzowi.
Heroizm i oddanie życie za współwięźnia
Pod koniec 1941 z obozu uciekł jeden więzień. Za karę zamknięto 10 osadzonych w bunkrze głodowym – skazując ich na powolną i jakże okrutną karę śmierci. Jeden z wybrańców zaczął błagać o litość, albowiem miał żonę i dzieci. Widząc tę sytuację ojciec Maksymilian dobrowolnie wystąpił z szeregu i poprosił o zamianę. Kierownik mu nie odmówił, a ojca wraz 9 towarzyszami skazano na okrutną głodową śmierć. Podczas oczekiwania na śmierć głodową ojciec nigdy nie narzekał i bardzo dużo się modlił. Nastrój ten czasem również udzielał się jego towarzyszom osadzonym z nim na jednej celi. Ojca Maksymiliana dobito zastrzykiem z fenolu po dwóch tygodniach. Zmarł 14 sierpnia 1941 roku. Ojciec wywarł swoją postawą w obozie wielkie wrażenie nie tylko na więźniach, ale także na SS-manach. Nawet po śmierci. Gdy wynoszono jego ciało, oczy były otwarte, a twarzy promienista. Jak twierdził jeden ze świadków „jego twarz była oblana blaskiem pogody”… Franciszek Gajowniczek, za którego ojciec oddał życie przeżył wojnę i zmarł dopiero w 1995 roku. Papież Paweł VI w 1971 beatyfikował ojca Maksymiliana, a w 1982 jego kanonizacji dokonał Jan Paweł II.
POLECAMY TAKŻE:
Koncert pieśni patriotycznych w Gryfinie. Początek w Święto Wojska Polskiego o godzinie 18:00
Zachodniopomorskie: Gdzie wyłączą prąd w dniach 14-20 sierpnia?
Szczecin: Przyszedł pijany na egzamin na prawo jazdy. Został zatrzymany –