Postawa pani Beaty w walce z chorobą nowotworową powinna być przykładem do naśladowania. Niestety sam optymizm i wiara w sukces w tym wypadku nie wystarczą. Potrzebna jest bowiem horrendalnie droga terapia, miesięcznie jest to koszt ponad 20 tysięcy złotych.
Gdyby był to inny rodzaj nowotworu lek byłby darmowy
Dwa miesiące po 50. urodzinach u pani Beaty zdiagnozowano potrójnie ujemnego raka piersi z przerzutami do węzłów chłonnych. Rokowania były bardzo złe, gdyż posiadał on III stopień złośliwości w IV stopniowej skali. Mimo tego nasza bohaterka podeszła do problemu zadaniowo, ciągle z optymizmem patrząc w przyszłość. Przez rok udało się jej przejść wszystkie możliwe etapy leczenia. Podczas chemioterapii straciła swoje długie kręcone włosy. Jednak jak mówi o sobie nie widać po niej, że jest chora. Na co dzień nosi bowiem perukę i ciągle jest aktywna zawodowo. Nie dała się pokonać chorobie, sama postanowiła ją zwyciężyć. Jednak aby to było możliwe konieczna jest bardzo kosztowna terapia. Miesięczny koszt to ponad 20 tysięcy złotych. Okazuje się, że gdyby pani Beata zachorowała na raka płuc, lek otrzymałaby za darmo. Niewątpliwie jest to sytuacja granicząca z absurdem.
– Jestem urodzoną optymistką, pozytywnie nastawioną do świata i ludzi. Te cechy sprawiły, że na mojej drodze spotkałam wielu wartościowych ludzi, którzy stali się częścią mojego życia. Jestem osobą szczęśliwą. Według chińskiego przysłowia szczęście to ktoś do kochania, coś do zrobienia i nadzieja na coś. Kocham i jestem kochana. Mam partnera, z którym tworzę szczęśliwy związek i dwójkę wspaniałych dzieci, córkę (18 lat) i syna (16 l.). Mam mnóstwo rzeczy do zrobienia! Jestem osobą pełną nadziei i stale poszukującą nowych wyzwań. Jestem jednak również realistką i wiem, że bez wsparcia z zewnątrz nie będę w stanie kontynuować dalszego leczenia – powiedziała pani Beata.
Wygrano bitwę, lecz wojna trwa nadal
Kiedy wszystko wskazywało już na to, że nowotwór został pokonany, stało się najgorsze. Podczas profilaktycznego badania PET/MR i PET/CT stwierdzono bowiem liczne przerzuty o charakterze złośliwym oraz wysokiej agresywności do płuc i okolicznych węzłów chłonnych. Razem było to aż 11 guzów.
– Niestety był to dla mnie cios. Musiałam wszystko zaczynać od nowa. A już myślałam, że to mam za sobą… – dodaje pani Beata.
Kolejny raz ta dzielna kobieta jednak się nie poddała i podjęła nierówną walkę z chorobą. Przeprowadzone zostały konsultacje lekarskie pod okiem specjalistów z różnych ośrodków w Polsce. Chciano wybrać jak najskuteczniejszą metodę leczenia, wskazano na immunoterapię. Jest ona z dobrymi rezultatami stosowana w Stanach Zjednoczonych oraz w niektórych krajach Unii Europejskiej. Stosowanie immunoterapii wraz z chemioterapią jest w stanie zatrzymać dalszy rozwój choroby. Istotne jest jednak to, aby wdrożyć to leczenie jak najszybciej. Kuracja jest jednak niezwykle kosztowna i może potrwać nawet kilka lat. Pani Beata nie dysponuje takimi środkami, dlatego postanowiła założyć zbiórkę. Środki na leczenie można wpłacać TUTAJ.
– Jestem pełna nadziei, że tak jak dotychczas pojawią się na mojej drodze życia wspaniałe osoby, które udzielą mi wsparcia finansowego, pozwalającego wrócić do zdrowia. Chcę żyć dla moich dzieci, które są u progu dorosłego życia, chcę wspierać je w życiowych wyborach, być dla nich podporą, cieszyć się ich szczęściem. Chcę kochać i być kochaną. Chcę cieszyć się życiem i marzę o tym, żeby się zestarzeć… Bardzo proszę o pomoc – kończy pani Beata.
Niezwykłe jest to z jaką godnością i siłą ta wspaniała kobieta podejmuje walkę z chorobą. W rozmowie z naszym portalem powiedziała, że nie chce brać ludzi na litość. Nie chce wstawiać zdjęć ze szpitala, takich które chwytają za gardło. Jest jednak niezwykle zdeterminowana, żeby wyzdrowieć i dalej móc cieszyć się długimi spacerami ze swoim ulubieńcem pieskiem Toffikiem, którego dostała na 50. urodziny. Niezrozumiałym pozostaje jednak wciąż fakt, że ten sam lek przy jednym nowotworze jest refundowany, natomiast przy innym już nie. Trzymamy kciuki i wierzymy, że nasza bohaterka wygra nie tylko kolejną bitwę ale również całą batalię o swoje zdrowie.
Polecamy także:
Szczecin: To koniec problemu z hulajnogami?