10 stycznia 1981 roku zakończyła się akcja gaszenia pożaru odwiertu ropy w Karlinie, który wybuchł 9 grudnia 1980 roku. Około godziny 17 okazało się, że złoże faktycznie istnieje, ale… ktoś pomylił się o 200 metrów! Niemal natychmiast zaczęto Polskę nazywać drugim Kuwejtem. Snuto plany jak to mieszkańcy pomorza stają się szejkami.
Do pożaru doszło 9 grudnia 1980 r. podczas prac wiertniczych na szybie Daszewo-1 nieopodal, miasteczka Karlino w ówczesnym województwie koszalińskim.
Wiertło szybu Daszewo 1 było prawie 3 km pod ziemią i według geologów do złoża ropy brakowało mu jeszcze 160 m. Było ciemno i nikt nie zauważył, że w płynie wydobywającym się z szybu wiertniczego pojawiły się bąble gazu. Nastąpił wybuch W raporcie jaki powstał po całej akcji można wyczytać:
Około godz. 17.20 z otworu wiertniczego wypłynął strumień ropy pod dużym ciśnieniem, który uległ zapaleniu. Przyczyną erupcji była nieszczelność głowicy przeciwwybuchowej, której nie wykryła załoga wiertni. Od silników pracujących w maszynowni zapalił się gaz ziemny, potem – ropa. Szyb zamienił się w potężny palnik o temperaturze sięgającej niemal 1000°C. Pożar ogarnął wieżę wiertniczą i przyległe zbiorniki na płuczkę, a także urządzenia wydobywcze i barakowozy. Płomień palącej się ropy sięgał na wysokość 50–60 m. Spowodował poparzenia u 4 robotników. Jako pierwsza przybyła OSP Karlino, następnie straże zawodowe z Białogardu i innych miast północnej Polski. Powołano sztab akcji ratowniczej. Walka z żywiołem pod kryptonimem „Karlino 80” trwała 35 dni i prowadzono ją w kilku etapach. , zapaliły się okoliczne budynki. Wieczorem przy wiertni znajdowało się już 18 oddziałów straży pożarnej, a informacje o skali wydarzenia dotarły do Warszawy. Na miejsce pożaru w kolejne przybywały ekipy ratownicze.
Była to największa erupcja ropy w Europie. Wytryskiwała ona pod ciśnieniem około 560 atmosfer na wysokość ok. 50-60 m, łuna widoczna była z odległości kilkunastu km. Dawało to podstawy do przypuszczeń o olbrzymich złożach, które znajdować się miały trzy kilometry pod powierzchnią pomorskiej ziemi.
11 grudnia 1980 trwały prace zabezpieczające przed pożarem i zniszczeniem pobliskich zabudowań oraz nawierzchni szosy. Głównym zadaniem było studzenie terenu wokół miejsca erupcji by nie doszło do kolejnej eksplozji i jeszcze większego pożaru. Na miejscu erupcji pracowały wyspecjalizowane jednostki wojsk Pomorskiego Okręgu Wojskowego, straż pożarna, milicja, drużyna ratownictwa górniczego z Krakowa, specjaliści z Akademii Górniczo-Hutniczej.
16 grudnia 1980: Przybyła do Karlina bratnia pomoc komunistycznych państw, a była to ekipa ratowników radzieckich i węgierskich. Kierownictwo akcji ratowniczej inż. Adam Kilar i ekspert radziecki Leon Kałyna. Rozpoczęto przygotowania do wszelkich możliwych wariantów robót ratunkowych.
18 grudnia 1980 miało miejsce ostateczne oczyszczenie terenu pożaru ze spalonych i zniszczonych elementów stalowych. Spalony i stopiony z wieżą wiertniczą prewenter blokował odwiert i utrudniał gaszenie pożaru. Wskutek niemożności podejścia blisko pożaru zdecydowano, aby resztki prewentera zniszczyć ogniem artyleryjskim, do czego wykorzystano początkowo armatę 85 mm, ale dopiero ostrzał z haubicy 155 mm pociskami przeciwbetonowymi okazał się skuteczny. Równolegle trwała budowa drogi dojazdowej do miejsc, gdzie miały być wiercone dwa nowe szyby ratownicze.
2 stycznia 1981: Trwały końcowe prace przygotowawcze do ugaszenia pożaru: budowano drogi, spawano rurociągi wodne i parowe, koncentrowano sprzęt gaśniczy, budowano ropociąg do odprowadzenia ropy po ugaszeniu pożaru.
8 stycznia 1981: przeprowadzono próbę generalną gaszenia płomieni za pomocą agregatów gaśniczych AGWT. Były to pochodzące z myśliwców MIG-17 silniki turboodrzutowe Klimow WK-1F zamontowane na samochodach. Wytworzony przez nie ciąg powietrza tłumił płomienie. Metoda gaszenia za pomocą AGWT, działek wodnych oraz wytwornic pianowych okazała się skuteczna, co spowodowało stłumienie ognia. Ponieważ jednak ropa naftowa wypływała pod dużym ciśnieniem i nie było jej gdzie zbierać, co groziło poważnym zanieczyszczeniem środowiska, powtórnie zapalono słup ropy i gazu strzałem z rakietnicy.
10 stycznia 1981 założono nowy prewenter. Ten zaś pozwolił ujarzmić wydostającą się ropę, tym samym uznano akcję gaszenia erupcji ropy za zakończoną. Czyli walkę wygrano dopiero po 32 dniach ciężkich zmagań.

W akcji gaszenia pożaru i opanowania erupcji ropy brało udział około 1000 osób. Ropa wytryskiwała pod ciśnieniem około 560 atmosfer na wysokość ok. 30–40 m, łuna widoczna była z odległości kilkunastu km. Była to największa dotychczasowa erupcja ropy w Europie. Szacuje się, że spłonęło 30 tysięcy ton ropy naftowej oraz 50 milionów metrów sześciennych gazu ziemnego. Łączny koszt akcji i prac inżynieryjnych wyniósł 300 milionów złotych.
16 stycznia 1981 roku o godzinie 15:55 wyruszył ze stacji w Karlinie pierwszy pociąg, składający się z siedemnastu cystern. ropy. Łącznie do rafinerii ropy w Trzebini wysłano ponad siedemset osiemdziesiąt ton ropy, znacznie mniej niż planowano.
Erupcja i pożar sprawiły, że Karlino stało się sławne. Miasto przeżywało najazd dziennikarzy. Nadzieja na rozwój przemysłu wydobywczego okazała się być bezpodstawna. Z powodu małej wydajności złoża i średniej jakości ropy (dużo zanieczyszczeń) w połowie 1983 roku zaprzestano wydobycia ropy. Nadzieje na to, że Polska będzie naftowym mocarstwem „spłonęły” wraz z pożarem w Karlinie. Jednak eksplozja sprawiła, że o mieście Karlino zrobiło się głośno nie tylko w Polsce.
Jako ciekawostkę możemy dodać, że płuczki z taki właśnie odwiertów trafiają niemal codziennie do jednej z firm na Skolwinie.