Unia Europejska chce wprowadzić zakaz sprzedaży samochodów spalinowych, na terenie całej wspólnoty. Całkowite wstrzymanie sprzedaży ma nastąpić w 2035r. Cała sytuacja budzi bardzo duży sprzeciw polskiego społeczeństwa. Obserwujemy również stanowcze reakcje lokalnych polityków.
Konieczność, czy kolejna fanaberia unijnych biurokratów?
Każdy odpowiedzialny człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że należy dbać o otaczające nas środowisko. Powstaje jednak pytanie czy robić to za wszelką cenę, czy zdroworozsądkowo? Unia Europejska chce całkowitego zakazu produkcji i sprzedaży aut spalinowych, na jej terenie już w 2035r. Jeśli projekt przejdzie w kształcie przyjętym przez komisję europarlamentu, to producenci samochodów osobowych i dostawczych będą musieli zmniejszyć do 2025 roku średnią emisję spalin w nowych autach o 20 proc., w stosunku do roku 2021. O 55 proc. do 2030 roku i o 100 proc. do 2035 roku. Przepadła poprawka ekologów, którzy chcieli, by do 2030 roku zmniejszyć emisję o 75 proc. Dla przeciętnego Polaka oznacza to jedno, większości z nas nie będzie po prostu stać na nowy samochód. Już dzisiaj przez zachwiane łańcuchy dostaw, produkcja samochodów jest bowiem mocno utrudniona. Przekłada się to rzecz jasna na ich ceny, które znacząco poszybowały w górę. Bardzo wyraźny głos sprzeciwu płynie z obozu politycznego Solidarnej Polski. Partia Zbigniewa Ziobry dokonała swego rodzaju ofensywy w tej kwestii. Również przedstawiciele tej partii w naszym regionie wypowiedzieli się stanowczo w przedmiotowej sprawie.
Szef lokalnych struktur Solidarnej Polski, szczeciński radny Dariusz Matecki mocno reaguje na całą sytuacje. Sugerując wykorzystanie możliwości wetowania, tych niekorzystnych dla Polaków rozwiązań. Trudno w tej sytuacji nie przyznać mu racji. Na bardzo ciekawy fakt zwrócił również uwagę wicewojewoda zachodniopomorski Mateusz Wagemann. W swojej wypowiedzi wskazał furtkę dla najbogatszych, która już uzyskała nazwę „poprawki Ferrari”. Zakłada ona, że marki takie jak Lamborghini, czy Ferrari będą mogły spokojnie utrzymać produkcję. Kogo jednak stać na taki samochód?
Ochrona klimatu, czy zwykłe szaleństwo?
Na kilkanaście milionów samochodów osobowych na razie mamy jedynie niecałe 50 tys. elektryków. Istnieje groźba, że po wprowadzeniu w 2035 r. zakazu sprzedaży aut spalinowych w jeszcze większym stopniu staniemy się skansenem motoryzacyjnym Europy. Mieszkańcy zachodnich państw będą na dużą skalę kupować elektryki, a stare spalinowe auta będą trafiały do Polski. Jako obywatele powinniśmy się domagać walki rządzących o nasze interesy. Unia Europejska miała już w przeszłości różne dziwne pomysły, wystarczy choćby przypomnieć fiasko pakietu klimatycznego 3×20. Został on przedstawiony po raz pierwszy w marcu 2007 roku i po miesiącach negocjacji pomiędzy państwami członkowskimi, został przyjęty przez Parlament Europejski w grudniu 2008 roku. Jego założenia zrealizowano jedynie w niewielkiej części, choć i tak był dużo mniej restrykcyjny, aniżeli obecny FitFor55. Dziwną koincydencją wydaje się to, że polityka klimatyczna wspólnoty, tak bardzo uderza właśnie w nasz kraj. Polska leży w sercu Europy, tak więc powinniśmy mieć możliwość decydowania o tym, jakim samochodem chcemy jeździć po swojej ziemi. Wolność polega na możliwości wyboru, a partnerstwo w polityce klimatycznej, nie może opierać się na całkowitym podporządkowaniu bogatszym krajom Europy Zachodniej. Tym bardziej, że takie rygorystyczne przepisy mogą przynieść odwrotny skutek. Przypuśćmy, że ludzie przestaną kupować nowe auta elektryczne, gdyż pod wpływem inflacji staną się po prostu zbyt drogie. W efekcie będą dalej jeździć samochodami, które już mają. A skoro z czasem konstrukcje te staną się stare i wysłużone, ich wyniki emisyjne pogorszą się. Wtedy zamiast żyć zdrowiej, otrzymamy w zamian jeszcze bardziej zatrute powietrze.
Praktycznie wszyscy nasi czytelnicy są przeciwni
Wczoraj postanowiliśmy przeprowadzić sondę, wśród odbiorców naszego portalu. Wynik nie pozostawia złudzeń. Praktycznie wszyscy są przeciwni unijnym absurdom. Nie może być miejsca na taką ingerencję Unii Europejskiej w wewnętrzne sprawy Polski i kieszenie naszych obywateli.
Czy Zjednoczonej Prawicy uda się wywalczyć korzystne dla nas rozwiązania? Czy rząd ugnie się pod naporem unijnych biurokratów? Czy Unia Europejska, znajdzie kolejny raz powód do nakładania na Polskę sankcji? Sprawę będziemy śledzić na bieżąco. Samochodowe regulacje bowiem, będą jeszcze dyskutowane w UE i muszą zyskać akceptacje wszystkich krajów członkowskich.
POLECAMY TAKŻE: