Ukraińskie towary trafiają do polskich portów transportem kolejowym, po czym ruszają dalej drogą morską. „Ta sytuacja pokazuje, że porty polskie mogą zyskać”.
Efektem wybuchu wojny za naszą wschodnią granicą było również zerwanie wielu dotychczasowych szlaków handlowych. Nie działają bowiem ukraińskie porty ani na Morzu Azowskim (Berdiańsk, Mariupol), ani na Morzu Czarnym (Odessa). By zachować płynność dostaw, postanowiono dostarczać towary za pośrednictwem polskich portów. Trafiają one do nas transportem kolejowym, po czym wyruszają w dalszą podróż drogą morską.
Z portu w Świnoujściu właśnie wystartował statek z 30 tys. ton ukraińskiej rudy żelaza na pokładzie, który kieruje się w stronę Algierii. Na składach portowych czekają kolejne ładunki z tym surowcem i innymi towarami – m.in. 17 tys. ton kukurydzy.
Przedstawiciele Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście SA uważają, że jest to korzystna sytuacja dla polskiego transportu morskiego. Dzięki temu przejmiemy więcej ładunków i rozszerzymy transport na nowe trasy.
– Ta sytuacja pokazuje, że porty polskie mogą zyskać. Nowe łańcuchy transportowe, nowe zintegrowane łańcuchy logistyczne wytworzą się z całą pewnością. To naturalne zjawisko, bo rynek nie znosi próżni – mówi prezes Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście SA Krzysztof Urbaś. – Porty są przygotowane na przejęcie ładunków, które dotychczas były transportowane drogą lądową. Zatem paradoksalnie ta sytuacja wpłynie na wzrost możliwości przeładunkowych polskich portów.
Polecamy także:
Zagrożone bezpieczeństwo uczniów w drodze do szkoły
Niebezpieczne „jądro ciemności” w Szczecinie?