Po ogłoszeniu przez TSUE decyzji o nałożeniu na Polskę gigantycznych dziennych kar za kopalnię w Turowie emocje nie opadają. Przewodniczący KM NSZZ „Solidarność” Kopalni Węgla Brunatnego Turów Wojciech Ilnicki zapowiedział szturm na Luksemburg.
„Szykujemy drastyczne akcje protestacyjne. Na pewno pojedziemy do Luksemburga” – powiedział podczas wtorkowego posiedzenia Prezydium Rady Dialogu Społecznego Wojciech Ilnicki, przewodniczący KM NSZZ „Solidarność” Kopalni Węgla Brunatnego Turów
To efekt wczorajszej decyzji TSUE ws. kopalni w Turowie.
„Jest ogromne napięcie wśród załogi kopalni oraz mieszkańców, których los jest związany z całym kompleksem. Wszystkie działające tam związki zawodowe zdeterminowane są do ostrej walki o swoje miejsca pracy” – mówił Ilnicki.
Dodał, że obserwuje się radykalne pogorszenie nastrojów społecznych w całym regionie.
„Na pewno pojedziemy do Luksemburga. Szykujemy też ostre akcje protestacyjne. AgroUnia będzie się mogła od nas uczyć jak się robi blokady” – podsumował.
Ilnicki dodał, że „w przypadku pogorszenia się sytuacji lub jakiegokolwiek zagrożenia” związkowcy z Turowa zablokują autostradę A4.
„Zablokujemy dojazd części zamiennych i innych towarów do Niemiec. Zrobimy to w dniu kiedy do UE z Polski jedzie najwięcej towaru. Może w końcu Unia poprosi, by kopalnia mogła dalej funkcjonować. Aby Polacy mogli taniej płacić za energię, a nie coraz drożej” – mówił Ilnicki.
Według Ilnickiego za konflikt wokół kopalni Turów odpowiedzialny jest premier Republiki Czeskiej Andriej Babisz.
„Doprowadzał on do eskalacji konfliktu z Polską (…) to jest oligarcha, który za wszelką cenę chce wygrać wybory, nie liczy się z niczym. On chce, by mieszkańcy Bogatyni nie mieli ciepłej wody, by Polacy płacili drogo za prąd” – mówił Ilnicki.
Nadmienić należy, że polscy i czescy samorządowcy wystosowali apel do władz obu krajów ws. kopalni Turów.
W liście adresowanym do premiera Rzeczypospolitej Polskiej Mateusza Morawieckiego oraz premiera Republiki Czeskiej Andrieja Babisa poinformowano, że w poniedziałek odbyło się spotkanie marszałka województwa dolnośląskiego Cezarego Przybylskiego, hetmana Kraju Libereckiego Martina Puty oraz przedstawicieli miast i gmin polsko-czeskiego pogranicza z polskim ministrem klimatu i środowiska Michałem Kurtyką.
„Celem rozmów było obustronne zapoznanie się z aktualnym obrazem sytuacji w regionie, powstałym w związku z negocjacjami w sprawie rozwiązania problemu polskiej Kopalni Węgla Brunatnego w Turowie” – napisano w liście.
Jak wskazano, podczas spotkania jego uczestnicy – polscy i czescy samorządowcy – wyrazili „wolę kontynuowania długotrwałych, przyjaznych stosunków i współpracy” pomiędzy oboma państwami.
„Naszym zdaniem do porozumienia w sprawie Kopalni Turów należy dojść drogą konsensusu, w duchu dobrosąsiedzkich relacji, mając na uwadze dobro mieszkańców. Jak najszybsze zawarcie czesko-polskiej umowy międzyrządowej zagwarantuje zakończenie sporu i zapewni przestrzeganie wszystkich norm prawnych po czeskiej i polskiej stronie granicy” – napisano w liście.
Pod listem podpisali się:
- marszałek województwa dolnośląskiego Cezary Przybylski,
- hetman Kraju Libereckiego Martin Puta,
- burmistrz Bogatyni Wojciech Dobrołowicz,
- senator Republiki Czeskiej,
- Michael Canov burmistrz Chrastavy,
- burmistrz Hradka nad Nysą Josef Horinka,
- Jiri Stodulka burmistrz Frydlantu oraz
- burmistrz Hermanic, przewodniczący Mikroregionu Frydlantskiego Vladimir Stribrny.
Przypomnijmy, że Trybunał Sprawiedliwości UE w poniedziałek wydał postanowienie. Wynika z niego, że Polska ma płacić Komisji Europejskiej 500 tys. euro dziennie kary. Powodem jest niewdrożenie środków tymczasowych i niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów.
Pod koniec lutego Czechy wniosły skargę przeciwko Polsce ws. rozbudowy kopalni węgla brunatnego Turów do TSUE. Skarga była wraz z wnioskiem o zastosowanie środków tymczasowych, czyli o nakaz wstrzymania wydobycia.
Ponadto w maju TSUE nakazał Polsce wstrzymać wydobycie do czasu merytorycznego rozstrzygnięcia sprawy. Gdy Polska nie zastosowała się do decyzji, Czechy wystąpiły o nałożenie na nią kary. Domagały się 5 mln euro kary dziennie