Sytuacji przedsiębiorców z nadmorskich kurortów nie poprawił napływ uchodźców z Ukrainy. Wciąż brakuje rąk do pracy, choć warunki są atrakcyjne.
Choć wakacje jeszcze się nie rozpoczęły, nad morzem już możemy spotkać tłumy turystów. Sezon letni to dla właścicieli hoteli, restauracji i punktów handlowych prawdziwa żyła złota, jednak jak co roku muszą borykać się z brakami kadrowymi. Wobec napływu uchodźców spodziewano się, że problem zostanie zażegnany, ale sytuacja niewiele się zmieniła.
– Osoby, które po 24 lutego trafiły do Polski to uchodźcy wojenni, a nie ekonomiczni. Widzimy, że są to osoby, które bardzo chcą być niezależne i starają się, by szybko znaleźć pracę i godnie żyć w Polsce. Sporo osób z województwa zachodniopomorskiego czy lubuskiego podejmuje pracę w kurortach nadmorskich, ale nie możemy mówić o szturmie. Sytuacja wygląda tak, że nabór idzie bardzo powoli, co martwi sektor turystyczny, który od czerwca spodziewa się dużej ilości turystów – mówi ekspert rynku pracy i prokurent w spółce Idea HR Group Dorota Siedziniewska – Brzeźniak.
Wielu przedsiębiorców poszukuje pracowników już od kwietnia i mają im do zaoferowania naprawdę dobre warunki. Aktualnie trudno o propozycje poniżej 25 zł netto za godzinę. Stawki takie obowiązują zarówno w gastronomii, jak i hotelarstwie czy handlu.
– Stawki rosną i będą rosnąć. To kwestia tego, że pracowników jest mało, a potrzeby przedsiębiorców duże. Myślę, że sektor turystyczny bardzo poważnie zastanawia się jak skłonić uchodźców wojennych, szczególnie kobiety, do podejmowania pracy w kurortach – wskazuje Siedziniewska – Brzeźniak.
Pracodawcy są też gotowi na różnego rodzaju ustępstwa, np. wypłacania wynagrodzenia w trybie tygodniowym, a nawet tzw. „dniówek”. Z drugiej strony oczekują, że pracownicy pozostaną w kurortach do końca sezonu. Wielu Ukraińców woli jednak podejmować bardziej dorywczą pracę, ponieważ mają nadzieję na rychły powrót do ojczyzny.
Polecamy także:
Szczecin: Oddaj włosy dla pacjentów onkologicznych!
Ponad 200-metrowy statek zacumuje w Szczecinie