Pomysł oskładkowania umów cywilnoprawnych pojawia się już od dłuższego czasu. Czy zostanie wprowadzony w życie?
Według obowiązujących obecnie przepisów, w sytuacji gdy ktoś pracuje na podstawie umowy o pracę, zarabiając przynajmniej minimalną krajową, i dodatkowo dorabia na umowie zleceniu – płaci składki ZUS jedynie z tytułu pierwszej umowy. Podobna zasada obowiązuje w przypadku działalności gospodarczej i umowy zlecenia oraz dwóch umów zleceń.
Z raport Fundacji Instrat, przeprowadzonego na zlecenie ZUS-u, wynika że z powyższych rozwiązań korzysta ponad milion osób (większość w wieku ok. 40 lat). Według twórców tego dokumentu zleceniobiorcy tacy są gorzej traktowani na rynku pracy i w przyszłości będą mieli niższe emerytury.
Prezes ZUS, prof. Gertruda Uścińska przekonuje, że pełne oskładkowanie umów zleceń przyczyni się zwiększenia emerytur Polaków. Zapewnia jednocześnie, że sytuacja Funduszu Ubezpieczeń jest stabilna, mimo trwania stanu pandemii.
Szacuje się, że wprowadzenie pełnego oskładkowania umów zleceń może przynieść aż 4 mld wpływów do ZUS rocznie.
Z drugiej strony pojawiają się jednak również głosy sprzeciwu. Krytycy z reguły uznają świadczenia emerytalne za rzecz niepewną i twierdzą, że pracownik powinien mieć wolny wybór w kwestiach płacenia składek. Sprzeciwiają się przepisom, które pozwalają na rozporządzanie zarobionymi przez pracownika pieniędzmi.
Pełne oskładkowanie umów zlecenia oznacza zwiększenie kosztów zatrudnienia dla przedsiębiorców i jednoczesne zmniejszenie wypłaty dla zleceniobiorcy. Wskazuje się na zły moment do takich zmian. Zatrudnieni na kilku umowach są zwykle pracownicy branż, w które najbardziej uderzył kryzys wywołany przez pandemię (np. gastronomia).