12 lipca obchodzimy Dzień Walki i Męczeństwa Wsi Polskiej. Święto to jest hołdem dla wszystkich, którzy podczas II wojny światowej nie walczyli z okupantem zbrojnie, ale angażowali się w równie ważny sposób – udzielając pomocy partyzantom. Wielu zapłaciło za to najwyższą cenę.
Dzień Walki i Męczeństwa Wsi Polskiej został ustanowiony 29 września 2017 roku dla uczczenia pamięci cywilów, którzy w czasie II wojny światowej zginęli za udzielanie pomocy partyzantom ukrywającym się w pobliskich lasach. Wsparcie zwykłych mieszkańców było nieocenione. To oni dostarczali żołnierzom żywność i ubrania, opatrywali ich rany, a w razie potrzeby ukrywali we własnych gospodarstwach. Pomagano również na inny sposób – np. udzielając informacji o ruchach okupanta lub po prostu nie zdradzając lokalizacji leśnych kryjówek.
Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę z ryzyka, które ponosili. Uważali jednak, że pomoc walczącym rodakom jest tego warta. Niestety wielu zapłaciło najwyższą cenę za okazane wsparcie. Całe rodziny były zabijane lub wywożone do obozów koncentracyjnych, natomiast domostwa grabione i dewastowane. Los taki spotkał m.in. mieszkańców wsi Michniów.
Pacyfikacja Michniowa
Znajdująca się w województwie świętokrzyskim wieś Michniów od lat była znana jako silnie patriotyczna i szanująca polskie tradycje. Wielu mieszkańców broniło kraju podczas kampanii wrześniowej, a po powstaniu ruchu oporu aktywnie wspierali żołnierzy. Jeszcze w 1939 roku udzielali pomocy oddziałowi majora Henryka Dobrzańskiego „Hubala”, a wkrótce zaczęli tworzyć własne struktury. Powstał Związek Odwetu, którego jednym z organizatorów był pochodzący z Michniowa ppor. Hipolit Krogulec „Albiński” (późniejszy dowódca Kierownictwa Dywersji Okręgu Kieleckiego).
Wiosną 1943 roku do Okręgu Kieleckiego AK trafił „cichociemny” por. Jan Piwnik „Ponury”, który przejął kierownictwo Kedywu z rąk „Albińskiego”. Zorganizowany przez niego oddział partyzancki szybko się rozrastał i już na początku lata liczył ok. 200 żołnierzy.
Niemcy byli zaniepokojeni silnym ruchem oporu i postanowili ukarać mieszkańców za pomoc partyzantom. Gestapo miało wszystkie dane podejrzanych, prawdopodobnie wiedzę tę uzyskali od konfidenta ulokowanego w oddziale „Ponurego” – ppor. Jerzego Wojnowskiego „Motor”. W nocy z 11 na 12 lipca 1943 roku otoczono Michniów i sterroryzowano mieszkańców, a część z nich uwięziono w stodołach, które następnie podpalono. Zginęły 102 osoby – 95 mężczyzn (większość została spalona żywcem), 2 kobiety i 5 dzieci.
Gdy partyzanci „Ponurego” usłyszali o pacyfikacji wsi, od razu ruszyli na miejsce, jednak było już za późno. Był to dla nich ogromny cios, gdyż wielu z nich pochodziło z Michniowa, a inni zdążyli silnie zżyć się z mieszkańcami. Nie zamierzali pozostać dłużni i szybko zaplanowano akcję odwetową, której celem miał być niemiecki pociąg przewożący żołnierzy wracających z frontu. Plan się nie powiódł, bo podłożony ładunek wybuchowy okazał się wadliwy. Partyzanci byli jednak żądni zemsty i zaatakowali niemieckie wagony pociągu relacji Kraków-Warszawa. Zabito kilkanaście osób, a na ścianach składu wyryto napis: „Za Michniów”.
Mieszkańcy wsi byli przerażeni wizją niemieckich represji i zaczęli opuszczać swoje domy. Uciekli głównie mężczyźni, ponieważ spodziewano się, że to oni – jak dzień wcześniej – staną się ofiarami. Na miejscu zostały kobiety i dzieci, którzy mieli uniknąć straszliwego losu. Niestety bardzo się pomylono. Tym razem Niemcy nie oszczędzili żadnego mieszkańca, bez względu na płeć i wiek. Zabito 52 kobiety, 43 dzieci i 7 mężczyzn, a domostwa ograbiono i podpalano. Najmłodsze zabite niemowlę miało zaledwie 9 dni. Zginęło w płomieniach wraz z matką, siostrą, babcią i matką chrzestną.
Polecamy także:
Wołyń – miejsce bestialskiego mordu dziesiątek tysięcy Polaków. Tło wydarzeń
Katoliccy duchowni bestialsko mordowani przez ukraińskich siepaczy