Gazeta Wyborcza na co dzień kreuje się na medium walczące o wolność słowa. W rzeczywistości gazeta sama ogranicza czytelnikom możliwość komentowania własnych artykułów, gdy te nie przypadną im do gustu.
Gazeta Wyborcza przez lata swojej działalności dała do zrozumienia w jasny sposób społeczeństwu kto jest jej wrogiem, a kto przyjacielem.
Wolność słowa w dyskusji publicznej jest również dziś ograniczana m.in. przez osoby zarządzające profilami „Wyborczej” w social mediach.
Wyborcza vs Dariusz Matecki
2 grudnia b.r. „Wyborcza.pl Szczecin” na swoim profilu na Facebook-u opublikowała artykuł zatytułowany „Przejść przez Polskę i przeżyć. Migranci są naprawdę szczęśliwi, gdy zobaczą niemieckie mundury”.
Artykuł okraszony był wpisem: „W drodze przez Polskę migranci muszą uważać na bandytów, patrole narodowców i pazernych przemytników”. Artykuł zaczął budzić kontrowersje, a także był szeroko komentowany przez czytelników, jak i przez polityków m.in. Dariusza Mateckiego radnego Szczecina oraz Prezesa Fundacji Ośrodek Monitorowania Antypolonizmu.
Cięta riposta Mateckiego i nokaut Wyborczej
Radny Matecki odniósł się w swoim komentarzu do stwierdzenia zawartego we wpisie okraszającym artykuł. „Wyborcza” sugeruje w nim, że nielegalni migranci muszą uważać na „patrole narodowców”. Radny zapytał autora artykułu o miejsce, gdzie można zlokalizować owych „narodowców”, twierdząc iż chętnie przyniesie im ciepłą herbatę.
Artykuł wzbudził dużo emocji, a komentarz jeszcze więcej. Jak widać na załączonym zdjęciu artykuł miał w pewnym momencie o wiele mniej reakcji niż komentarz Mateckiego. Co ciekawe artykuł „Wyborczej” został wyśmiany, a komentarz Mateckiego przyjęty o wiele bardziej pozytywnie, czego dowodem jest liczba i rodzaj reakcji pod powyższym wpisem.

Na reakcję gazety nie trzeba było czekać długo. Czy odpowiedzią był merytoryczny komentarz? Czy może cięta riposta w stosunku do Dariusza Mateckiego? Nie. „Wyborcza” walcząca o wolność słowa po prostu… zablokowała możliwość komentowania pod postem wszystkim czytelnikom!
Matecki: „Nie napisałem niczego wulgarnego, a mój wpis został skasowany”
Nasza redakcja skontaktowała się z Dariuszem Mateckim, celem ustosunkowana się do zaistniałej sytuacji:
Jest to niezwykłe skrajna obłuda, kiedy dziennikarze krzyczący o wolności, demokracji, sami usuwają komentarze, które są sprzeczne z ich poglądami. Nie napisałem niczego wulgarnego, niczego co w jakikolwiek sposób mogłoby zostać uznane za obraźliwe, a mój wpis został skasowany. Zamiast wprowadzać cenzurę, redaktorzy szczecińskiej „Gazety Wyborczej” powinni mi oficjalnie podziękować. Większy zasięg w mediach społecznościowych generują tylko wtedy kiedy komentuję na Facebooku wytwory pracy ich intelektu, a że ich praca budzi wśród ludzi politowanie, uśmiech i obrzydzenie, nie jest moją winą i nie mogę odpowiadać za komentarze innych ludzi. – stwierdził Dariusz Matecki.
Gazeta Wyborcza niosąca na sztandarach hasło „wolność słowa”, które pojawiało się również na billboardach w całej Polsce, powinna zweryfikować swoje cele, bądź pracowników. Można się zgadzać, lub nie w pewnych kwestiach światopoglądowych, ale usuwanie komentarzy o treści, która nie jest wulgarna jest w dużym stopniu ograniczeniem wolności słowa. Nie mówiąc już o ograniczeniu komentowania przez innych użytkowników. To przykre, tym bardziej, że w na łamach „Wyborczej” nie raz były promowane wydarzenia w których słowa powszechnie uznawane za obelżywe są na porządku dziennym. Tutaj zapewne nie chodzi o obraźliwą, czy wulgarną treść, lecz o konkretne poglądy na daną sprawę.
POLECAMY TAKŻE:
Szczecin wyszedł z „Europejskiego Szlaku Gotyku Ceglanego”. Dlaczego?
Szczecin: Brakuje krwi! Ty też możesz pomóc!
Motomikołaje zawiozą dzieciakom prezenty i wielkie serca